***
Czy wiesz, jak działa bank? Jakie są najbardziej zadłużone państwa świata? Jak zmieniają się zasady przyznawania pożyczek po 18 grudnia? Sprawdź swą wiedzę z ekonomii - zapraszamy do rozwiązania naszego quizu. W każdej chwili możesz się przyłączyć do zabawy >>
***
Teoretycznie sprawa jest prosta. Bank pożycza pieniądze na określony procent i przyjmuje lokaty także na ustalony procent. Oprocentowanie kredytów jest wyższe niż lokat i dzięki tej różnicy bank zarabia. W praktyce sprawa mocno się komplikuje, bo każdego dnia tysiące osób i firm podejmuje finansowe decyzje. Jedni o zaciągnięciu kredytu albo ulokowaniu pieniędzy w banku. Inni o spłacie kredytu lub likwidacji lokaty i wypłaceniu pieniędzy z konta. Ktoś chce swoje oszczędności przenieść do innego banku i zleca przelew, drugi oczekuje wypłaty w gotówce. Nikt tego z bankiem nie konsultuje, jedynie firmy, które dokonują dużych operacji finansowych (każdy bank ustala tu własny limit) muszą uprzedzić bank, by się do tego przygotował.
Bywają też duże operacje gotówkowe (złotowe lub walutowe), a to wymaga dodatkowo dostarczenia odpowiedniej ilości banknotów do oddziału. Tylko największe banki mają odpowiednie skarbce do przechowywania dużych zapasów gotówki i własne bankowozy z konwojentami. Mniejsze – korzystają w tej dziedzinie usługowo z pomocy większych albo z firm zewnętrznych. W oddziałach są jedynie dyspensery, czyli bankomaty kasjerskie do bieżącej obsługi. Tradycyjne okienka z kasjerami znikają z bankowych placówek.
Choć decyzje klientów są spontaniczne, istnieją reguły, które rządzą obiegiem pieniędzy. Banki znają swój portfel, wiedzą, kiedy przypadają terminy, na jakie ulokowano pieniądze (Polacy preferują lokaty krótkoterminowe, najwyżej roczne) i jaki jest rytm przypływów oraz odpływów większych sum. Na kontach indywidualnych pieniądze pojawiają się pod koniec miesiąca, gdy większość firm wypłaca wynagrodzenia, i w dniach kiedy ZUS wypłaca świadczenia. Z kont firmowych przy wypłatach pieniędzy ubywa, ważnym momentem jest też termin płacenia zaliczek VAT. Wiadomo również, że pieniądze wypływają z kont indywidualnych szerszym strumieniem w czasie wakacji, a wyjątkowo wartko – przed świętami Bożego Narodzenia.
Serce banku
Każdego dnia bank musi czuwać nad wpływającymi i wypływającymi strumieniami pieniędzy. Bankowcy nazywają to zarządzaniem płynnością. Chodzi o to, by w każdym momencie dysponować wystarczającą ilością pieniędzy, by zaspokoić wszystkich, którzy zechcą je wypłacić, bo inaczej może dojść do paniki i utraty wiarygodności. To dla banku najczarniejszy scenariusz. Jednocześnie nie powinien mieć ich za wiele, bo pieniądze, które nie pracują, to czysta strata.
Dlatego sercem każdego banku komercyjnego jest departament skarbu, który nieustannie monitoruje stan aktywów i pasywów. Jeśli bank ma nadwyżki, dealerzy zagospodarowują je kupując bony skarbowe, papiery dłużne lub też pożyczając innym bankom. Jeśli bank doraźnie potrzebuje pieniędzy (złotych lub walut obcych), pożycza na rynku międzybankowym. Pożyczki są na bardzo krótki termin, zwykle na jeden dzień, w skrajnych przypadkach do roku. Bank może też skorzystać ze wsparcia Narodowego Banku Polskiego, który czuwa, by na rynku międzybankowym nie zabrakło płynności (był z tym problem na przełomie lat 2008/09, kiedy banki przestały sobie pożyczać). Jeśli problem banku jest poważniejszy, może sięgnąć do kapitałów własnych, wyemitować obligacje albo zwrócić się do akcjonariuszy o dokapitalizowanie.
Departament skarbu jest więc czymś w rodzaju maszynowni na statku, zaś pieniądze paliwem. Kapitan, czyli prezes banku, dostaje codziennie na biurko szczegółowy raport o stanie paliwa: ile ubyło, ile przybyło, jak wyglądają aktywa i pasywa, jakie związane jest z nimi ryzyko. To jeden z najważniejszych dokumentów, z jakim szef banku musi się zapoznać. Jeśli okres jest niespokojny, takie raporty mogą być częstsze, w skrajnych przypadkach sytuacja obserwowana jest online na ekranach komputerów. Raporty otrzymują też inni członkowie zarządu i dyrektorzy departamentów, dla których jest to istotne źródło informacji.
O co walczy bank?
Zwłaszcza działy sprzedażowe uważnie analizują sytuację i podejmują decyzje dotyczące strategii rynkowej: ściągamy pieniądze, czyli walczymy o lokaty, albo mamy nadpłynność, czyli nadmiar pieniędzy, więc musimy wyjść z nową ofertą kredytów.
Większość polskich banków komercyjnych to banki uniwersalne, czyli takie, które nastawiają się na obsługę osób prywatnych oraz firm. Dlatego w ich strukturze są piony detaliczne i korporacyjne. W tych pierwszych jest sporo pracy – trzeba tworzyć sieć placówek, obsługiwać tysiące kont, wymyślać nowe oferty, udzielać wielu drobnych kredytów, pilnować ich spłaty. Z firmami jest prościej, zwłaszcza tymi dużymi. Tu pojedyncza operacja może być liczona w milionach złotych. Mniej pracy, a zysk banku dużo większy.
Jednak połączenie klientów indywidualnych z biznesowymi ma ogromny walor stabilizujący. Kiedy jednego dnia kilka dużych firm dokonuje sporych operacji i z banku wypływa nagle kilkadziesiąt, a czasem kilkaset milionów złotych, to dla bieżącej płynności może być już problem. Tymczasem klienci detaliczni dokonując tysięcy operacji, wpłacając i wypłacając pieniądze, tworzą finansowy bufor.
Każdy bank nieustannie śledzi nie tylko własny bilans, ale także sytuację na rynku. Tę makroekonomiczną, bo od tego, jaka będzie koniunktura w gospodarce i poszczególnych jej sektorach, zależy kondycja branży finansowej. Ważne są też decyzje Rady Polityki Pieniężnej dotyczące stóp procentowych i polityka rezerw obowiązkowych. Na co dzień niezmiernie istotne jest również, co robi konkurencja. Polscy klienci chętnie korzystają z okazji i jeśli pojawia się na rynku oferta atrakcyjnie oprocentowanych lokat lub tanich kredytów, ciągną do instytucji, która im to proponuje.
Dlatego w każdym banku trwa nieustanne kalkulowanie. Jeśli bank ma w portfelu dużo kredytów, musi powalczyć o lokaty oferując lepsze warunki, wyższy procent niż konkurencja, a także inwestując w kampanię reklamową. Jeśli sytuacja jest odwrotna, trzeba umiejętnie skonstruować ofertę kredytową. Cały czas trwa liczenie marż, bo bank to przedsiębiorstwo, które musi przynosić zysk. Tak jak w każdej firmie planuje się wynik finansowy, przydziela zadania i rozlicza wykonanie.
Plan do wykonania
Banki stosują zarządzanie poprzez cele. W większości obowiązują systemy motywacyjne – oprócz stałego wynagrodzenia pracownik dostaje też premię, która dzieli się na część indywidualną i tzw. solidarnościową. Wypłata pierwszej jest uzależniona od tego, czy pracownik zrealizuje przydzielone mu zdanie. W przypadku działów obsługujących klientów (tzw. front office) – czy wykona plan sprzedaży. Doradcy klientów są dodatkowo motywowani prowizyjnym systemem wynagradzania – mają udział w marży ze sprzedaży lokat i kredytów. Pracownicy zaplecza (tzw. back office) – np. działu analiz i oceny ryzyka, informatycy, administracja – mają do zrealizowania inne cele. Część solidarnościowa jest zależna od tego, czy bank osiągnie zakładany wynik finansowy.
System motywacyjny ma swoje zalety, ale też i wady. Najgroźniejsza dla banku jest nadmierna skłonność do podejmowania ryzykownych decyzji, zwłaszcza w dziedzinie udzielanych kredytów. Do czego to może doprowadzić, świadczy obecny kryzys finansowy, którego źródłem była zbyt ekspansywna i liberalna polityka banków amerykańskich w dziedzinie kredytów hipotecznych.
Apetyt na ryzyko
W każdym banku jest więc specjalny pion zajmujący się analizą i oceną ryzyka. Nie polega ono tylko na tym, że klient, który wziął kredyt, nie spłaci go. Jest jeszcze wiele innych czynników związanych z płynnością banku, sytuacją rynkową, operacyjną (np. pracownik zdefrauduje dużą kwotę), prawną (zmienią się przepisy), regulacyjną (Komisja Nadzoru Finansowego narzuci jakieś obowiązki) itd. Pracownicy pionu analiz i oceny ryzyka mają więc co robić. Ich najpoważniejszy obowiązek dotyczy oceny wniosków kredytowych.
KNF narzuciła bowiem zasadę, że w każdym banku muszą być „chińskie mury” między działami obsługi klienta a oceny ryzyka. Innymi słowy doradca, który przyjmuje od klienta wniosek, nie może decydować o przyznaniu mu kredytu. Decyzję podejmują pracownicy pionu ryzyka, którzy nie mogą kontaktować się z wnioskodawcą. To rodzi napięcia, bo pracownicy sprzedaży chcą być frontem do klienta, od tego zależy ich plan i premia. A ci od ryzyka mnożą wątpliwości. Każdy bank szuka własnego złotego środka, jak daleko posunąć się w ostrożności.
W przypadku wniosków kredytowych klientów indywidualnych ostateczną decyzję wydaje najczęściej komputer. Banki mają własne programy scoringowe, oceniające wiarygodność klienta zarówno na podstawie jego sytuacji osobistej, jak i prawideł statystycznych. Inaczej sprawa wygląda z klientami korporacyjnymi, którzy biorą duże kredyty na przedsięwzięcia inwestycyjne, np. budowę osiedla domów czy zakup linii produkcyjnej.
Tu już komputer nie wystarczy, potrzebny jest analityk z doświadczeniem, znający branżę, w której działa klient, potrafiący ocenić, jakie są szanse na powodzenie przedsięwzięcia i jakie ryzyko niepowodzenia. Ryzyko jest zawsze, trzeba jednak je znać i umieć nim zarządzać. Dlatego w bankach istnieje hierarchia uprawnień do przyznawania kredytów.
W jednym z dużych polskich banków rozdział kompetencji wygląda tak: analityk może podjąć decyzję do 0,5 mln zł, szef komórki analiz – do 1 mln zł, dyrektor biura analiz – do 4 mln zł, a członek zarządu banku – do 20 mln zł. W sprawie większych kredytów naradza się Komitet Kredytowy Banku, w skład którego wchodzą przedstawiciele działu sprzedaży i ryzyka (ci drudzy mają przewagę). Kompetencja KKB sięga 30 mln zł, powyżej tej kwoty decyduje cały zarząd. W mniejszych bankach limity uprawnień do przyznawania kredytu na poszczególnych szczeblach są odpowiednio niższe.
Ta ostrożność wynika z prostej przyczyny – niektóre rodzaje ryzyka materializują się, narażając bank na straty. Wtedy zaczyna działać dział windykacji. Proces odzyskiwania pieniędzy przez bank jest równie długi jak przyznawania kredytu. Gdy klient spóźnia się ze spłatą, po kilku dniach dostaje telefony przypominające i esemesy, potem jest list i wizyta pracowników działu windykacji. O tym jednak bankowcy mówią niechętnie. Każda instytucja ma swoje sposoby, by nakłonić dłużników do uregulowania zobowiązań. UOKiK ukarał ostatnio jeden z banków za windykację, w trakcie której nie szanowano dobrych obyczajów, godności i prywatności klienta. Jeden z tekstów wygłaszanych przez pracowników banku kończył się zdaniem: „w tej sytuacji będziemy zmuszeni oddać pana akta do windykacji ulicznej”.
***
Czy wiesz, jak działa bank? Jakie są najbardziej zadłużone państwa świata? Jak zmieniają się zasady przyznawania pożyczek po 18 grudnia? Sprawdź swą wiedzę z ekonomii - zapraszamy do rozwiązania naszego quizu. W każdej chwili możesz się przyłączyć do zabawy >>
***