Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Edukator Ekonomiczny

Środkiem drogi?

Polska gospodarka na niebezpiecznym zakręcie

Po drugim exposé premiera rząd znalazł się w sytuacji klienta, który ma w koszyku z zakupami wiele potrzebnych produktów, ale nie ma przy sobie dość gotówki. Po drugim exposé premiera rząd znalazł się w sytuacji klienta, który ma w koszyku z zakupami wiele potrzebnych produktów, ale nie ma przy sobie dość gotówki. Marek Sobczak / Polityka
Po drugim exposé premiera nasz rząd znalazł się w sytuacji klienta, który ma w koszyku z zakupami wiele potrzebnych produktów, ale musi zdobyć gotówkę na zapłatę.

W sejmowym wystąpieniu Donalda Tuska było akurat tyle długofalowych planów i wielkich liczb, by nie dało się łatwo oskarżyć go o brak wizji – i tyle szczegółów, by uniknąć oskarżeń o brak konkretów. Były pomysły na aktywne przeciwdziałanie kryzysowi i zagrażającej krajowi recesji – a jednocześnie zapowiedź zastosowania takich narzędzi finansowych, które nie zwiększają długu publicznego. I tak naprawdę jedyna wątpliwość brzmi: czy uda się tego wszystkiego dokonać?

Klasyczną receptę na to, w jaki sposób rząd może przeciwdziałać groźbie recesji, sformułował 80 lat temu John Maynard Keynes. Była to odpowiedź na gigantyczny kryzys, w jakim znalazła się w latach 1930–32 światowa gospodarka. Bankrutowały tysiące banków i firm, zamierał handel, szalało gigantyczne bezrobocie, a rządy przyglądały się temu bezradnie. Bo tak radziła ówczesna ekonomia przekonując, że na kryzysy i recesje nie ma żadnej rady. Trzeba po prostu czekać, aż rynek sam poradzi sobie z bezrobociem poprzez spadek płac, a inwestycje odżyją dzięki potanieniu kredytu. Tyle że im bardziej spadały płace, tym bardziej kurczył się rynkowy popyt – a gospodarka wpadła w spiralę śmierci.

Lekcja Wielkiego Kryzysu

Keynes stwierdził, że jest to błędne koło. Wcale nie jest powiedziane, że mechanizmy rynkowe muszą zawsze prowadzić do przełamania kryzysu i powrotu do pełnego zatrudnienia. Możliwa jest sytuacja zupełnie inna: trwałe ustabilizowanie się gospodarki na bardzo niskim poziomie, przy ogromnym bezrobociu. Kluczem są bowiem inwestycje – jeśli firmy uznają, że inwestycje nie dadzą odpowiednich zysków, ogromna część potencjału produkcyjnego pozostanie niewykorzystana, a jednocześnie nawet najniższe płace nie skłonią przedsiębiorców do zwiększania zatrudnienia.

Polityka 46.2012 (2883) z dnia 14.11.2012; Edukator ekonomiczny; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Środkiem drogi?"
Reklama