Oddział jeszcze otwarty
Czy tradycyjne banki przestaną istnieć?
Jeśli wierzyć Brettowi Kingowi, australijskiemu ekspertowi od bankowości wirtualnej i mobilnej, za trzy lata klienci będą swój oddział odwiedzali średnio raz w roku, a 40 proc. z nich w ogóle się tam nie wybierze. To oznacza, że banki zaczną likwidować coraz więcej placówek. Według Kinga, w ciągu najbliższych dziesięciu lat zniknie średnio aż 60–70 proc. oddziałów.
Brett King uważany jest w bankowej branży za wizjonera, a jego najnowszy projekt (wirtualny bank o nazwie Moven) za instytucję wyznaczającą nowe trendy. Według Kinga, podstawowym narzędziem kontaktu klienta z bankiem stanie się wkrótce smartfon, uzupełniony tabletem. W przyszłości znikną także plastikowe karty płatnicze. Nastąpi to po upowszechnieniu się płatności mobilnych.
Kryzys i redukcje
Pionierem tej rewolucji finansowej mają być Stany Zjednoczone, ale i w Europie widać, że bankowe oddziały lata świetności mają już za sobą. Ich wrogiem w wielu krajach okazują się nie tylko nowe technologie, ale i kryzys gospodarczy zmuszający banki do cięcia wydatków. Najprostszym sposobem oszczędzania okazuje się zamykanie najmniej rentownych placówek.
I tak od 2008 do 2012 r. sieć oddziałów bankowych w całej Unii zmniejszyła się z 237 tys. do 217 tys., czyli aż o 20 tys. punktów. Najwięcej placówek zamknięto w Hiszpanii, która do niedawna była pod tym względem europejskim liderem. Ubyło ich również we Włoszech i Francji. Podobny trend widać też w Niemczech, pozostających przecież w dobrej kondycji gospodarczej. Czy Polska pójdzie śladem tej rewolucji?
Do tej pory narzekaliśmy raczej na bezpardonowe zawłaszczanie przez banki ulic i placów w centralnych punktach dużych miast.