Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Flejmy

Nowa mowa

Są tak stare jak Internet, doczekały się nawet hasła w Wikipedii – która jasno definiuje flejm jako „kłótnię internetową” – ale termin wciąż jeszcze nie trafił do słowników języka polskiego. Bliżej są trolle, bo tak się opisuje tych, którzy tradycyjnie wzniecają flame wars (to angielskie źródło spolszczonego słowa). Internauci o ten słownikowy brak mają trochę żalu. „Jakby podał to słownik PWN, jeśliby się zajmował jakimiś sensownymi terminami, troll to osoba, która celowo prowokuje kontrowersyjnymi i obrażającymi wypowiedziami, by rozniecić flejma i ogrzewać się w jego cieple” – pisze bloger podpisujący się jako Jakiś Dziwny Koleś.

Flejmy roznieca się (bo flames to z ang. bluzgi, ale też płomienie) lub się toczy (jak wojny – ang. wars). W różnych sprawach. O wyższość jednego programu lub systemu operacyjnego nad innym, o to, która partia polityczna lepsza, o poglądy religijne lub ulubionych wykonawców pop. Mnie się ostatnio udało połączyć co najmniej dwie z tych sfer, gdy na blogu poruszyłem kwestię nowej płyty Pawła Kukiza – bo jego skargi, że radia nie grają go „za poglądy”, są moim zdaniem chwytem reklamowym. Na to już w drugim komentarzu pojawiły się pojęcia „Holokaust”, „antysemityzm” i „faszyzm”, a skończyło się następnego dnia na obelgach, którymi dyskutanci nawzajem się obrzucali. Wpis stał się o wiele bardziej popularny niż moje zapiski dotyczące zwyczajowo samej tylko muzyki, co uświadomiło mi, jak łatwo zbić kapitał sławy na rozniecaniu ostrych dyskusji. Od flejmu blisko do fejmu (ang. fame – sława). Wystarczy, że przyciągniemy odpowiednio wielu flamerów, czyli ludzi, którym obrażanie innych przychodzi z łatwością.

Polityka 36.2012 (2873) z dnia 05.09.2012; Fusy plusy i minusy; s. 102
Oryginalny tytuł tekstu: "Flejmy"
Reklama