Joanna Cieśla: – Wielu socjologów uważa, że sięganie po pojęcie „pokolenie” nie ma dziś sensu – ludzie, którzy przyszli na świat nawet w odstępie kilku lat, bardzo się między sobą różnią. Państwo – stacja telewizyjna skierowana do młodzieży – przeprowadzili własne badania* i twierdzą, że termin Pokolenie Y lub Millenialsi w odniesieniu do ludzi urodzonych na przełomie tysiącleci jest uzasadniony.
Jerzy Dzięgielewski: – Nasze badania objęły osoby urodzone w latach 1982–2003, czyli między 9 a 30 rokiem życia. Zgadzam się, że w ramach tej grupy mogą się pojawiać fundamentalne różnice. Ale chcemy się dowiedzieć o nich tyle, ile można, by zyskać ich zainteresowanie. Chcemy mówić do nich o rzeczach, które są dla nich istotne. I można tu znaleźć wiele podobieństw. Moim zdaniem w Polsce za dolną granicę tego pokolenia należałoby przyjąć 1990 r. jako rok urodzenia, żeby objąć dzieci i młodzież urodzone po transformacji. Większość z nich słabo pamięta poprzedni ustrój. Nie pamiętają też, albo bardzo słabo, świata bez telefonii komórkowej i Internetu. Od starszych odróżniają ich specyficzne relacje z rodzicami. To, co czytają, oglądają, czego słuchają, w dużej mierze pokrywa się z tym, czego słuchają i co oglądają ich rodzice. Jeszcze między osobami urodzonymi w latach 70. a ich ojcami i matkami te rozbieżności były duże. A dla dzisiejszych nastolatków Michael Jackson jest ikoną równie ważną co dla ich rodziców, choć może w inny sposób.
Jak oni sami siebie widzą?
Jako ciekawych świata, chętnych, by dzielić się i kontaktować z innymi, tolerancyjnych. Pod względem stosunku do podstawowych wartości są bardziej zasadniczy niż starsi.
Czy taki etyczny radykalizm nie jest aby odwieczną cechą wieku młodzieńczego?