Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Z ziemi włoskiej do Polski

Ech, posiedziałby sobie człowiek na tarasie w Umbrii czy Toskanii, z widokiem na Montepulciano, cyprysy i gaj oliwny. Niestety, nie dla was Toskania, bo tam przyjmują tylko nędzarzy, biednych jak mysz kościelna, takich jak Jan Rokita, którego nieludzki wymiar sprawiedliwości w Polsce puszcza z torbami. Jeżeli macie dobre serce (i parę groszy), to możecie poratować finansowo osoby będące w potrzebie. Może to być Jan Rokita, który przed komornikiem schronił się w Toskanii i być może nie powróci na ojczyzny łono; możecie zasilić finansowo dziennikarkę Dorotę Kanię, na rzecz której trwa zbiórka, gdyż kolejny raz została skrzywdzona przez wymiar (nie)sprawiedliwości. Możecie też odpowiedzieć na apel w Internecie i wrzucić pieniążki do sieci zawieszonej w polityce przez dziennikarzy niepokornych.

Z tych wszystkich potrzebowskich najbardziej wzruszający jest przypadek Jana Rokity. Kilka tygodni temu ogłosił on w TVN, że grozi mu ruina, ponieważ nie ma żadnych zasobów, tymczasem sąd skazał go na bardzo kosztowne (rzekomo 300 tys. zł!) przeprosiny w mediach pod adresem Kazimierza Kornatowskiego. Kornatowski był w PRL asesorem w prokuraturze (a w czasie rządów PiS nawet komendantem głównym policji), któremu Rokita wielokrotnie publicznie zarzucał, że był „wyjątkowo nikczemnym prokuratorem, który hańbi polską policję”, bo rzekomo „podjął się sfabrykowania dowodów niewinności milicjantów”. Nie potrafił tego jednak udowodnić w sądach wszystkich instancji. Były prokurator wygrał z nim na wszystkich szczeblach sprawiedliwości, włącznie z Sądem Najwyższym, jak i bezwzględnym w ściganiu zbrodni komunistycznych IPN, a także specjalną komisją MSW.

Polityka 28.2013 (2915) z dnia 09.07.2013; Felietony; s. 94
Reklama