Po wojnie funkcjonowało pojęcie przedwojennego inteligenta. Przedwojenny inteligent, których wielu jeszcze można było wówczas oglądać dookoła, był bez wątpienia postacią realną, a także w powszechnym odczuciu oznaczał on kategorię pozytywną. Był człowiekiem o przyzwoitym przygotowaniu umysłowym, zwłaszcza humanistycznym – w przedwojennym gimnazjum uczono łaciny, niekiedy nawet greki – władającym językami, łączącym te walory umysłowe z odpowiednią postawą obyczajową, dobrym wychowaniem, rzetelnością, uczciwością i poczuciem przynależności do elity społecznej.
Przedwojenny inteligent był także w czasach powojennych antytezą inteligenta z awansu, często zbyt pospiesznie produkowanego przez rozbudowany i powszechnie dostępny w czasach Polski Ludowej system edukacyjny. Inteligent z awansu okazywał się nierzadko znakomitym specjalistą, rzetelnym naukowcem, dociekliwym badaczem, tym jednak, co zazwyczaj odróżniało go od przedwojennego inteligenta, były niedostatki w warstwie obyczajowej, często dotyczącej także gustu estetycznego i tak zwanego obycia. Sporo inteligentów z awansu potrafiło niezwykle szybko uzupełniać te braki, u niektórych przemieniało się to nawet w szczególnego rodzaju snobizm, wzorowany właśnie na modelu przedwojennego inteligenta, niektórzy jednak z pozycji inteligenta z awansu starali się także, jakby na przekór, wykrzesać pewien rodzaj obyczajowej prowokacji, podkreślając swoją robociarskość albo chłopskość jako atrybut krzepy i przeciwieństwo „zgniłych” postaw inteligenta przedwojennego.
Slogan bowiem o „zgniłych” postawach inteligenckich sprzed wojny na tle dokonujących się dookoła rewolucyjnych przemian był, zwłaszcza w pierwszych latach PRL, dość częstym motywem oficjalnej propagandy.