List był skandaliczny i, szczerze mówiąc, odebrał mu ochotę do prowadzenia jakiejkolwiek polityki zagranicznej. Zresztą i tak nie mógłby jej prowadzić, gdyż środowiska targowiczan, które do tej pory miały wpływ na politykę zagraniczną kraju, pogarszają jego wizerunek na arenie międzynarodowej, w wyniku czego niemieccy satyrycy wyśmiewają się z niego, w wyniku czego poseł Gosiewski musi mobilizować określone organy do ścigania niemieckich satyryków.
Prowadzenia polityki zagranicznej nie ułatwia mu także kanclerz Angela Merkel, która sama co prawda politykę zagraniczną prowadzi, ale niestety tylko niemiecką. Zdaniem prezydenta, jadąc na Wschód na szczyt G8, pani kanclerz mogłaby się na chwilę zatrzymać w Warszawie, ale się nie zatrzymała, przez co uniemożliwiła mu prowadzenie polityki, bo nie miał z kim rozmawiać, a przecież trudno, żeby to on leciał na spotkanie z nią do Niemiec. – To strona silniejsza powinna iść na ustępstwa – powiada nie bez racji prezydent.
Czekając na konkretne niemieckie ustępstwa, prezydent i jego współpracownicy myślą o dyplomatycznym natarciu na kierunku wschodnim i spotkaniu z prezydentem Putinem. Lech Kaczyński od dawna wyraża przekonanie, że do spotkania z prezydentem Putinem dojdzie niebawem, gdyż niecierpliwie czeka na niego w Warszawie i o ile wie, prezydent Putin także czeka na niego w Moskwie. W tej atmosferze wzajemnego oczekiwania szefowa polskiego MSZ w jednym z wywiadów wspomniała o możliwości spotkania Kaczyńskiego z Putinem w Finlandii, ale prezydent Kaczyński jest wobec tej inicjatywy sceptyczny. Finlandia byłaby miejscem dobrym, ale prezydent nie wie, czy tam pojedzie, bo może być tak, że on pojedzie, a Putin nie przyjedzie i co wówczas w tej całej Finlandii robić?
No, ostatecznie będąc tam można by zainicjować politykę zagraniczną na kierunku fińskim i spotkać się z ich prezydentem, o ile jakiegoś mają, a chyba powinni. Na wszelki wypadek kanałami dyplomatycznymi trwają stosowne ustalenia na ten temat.