Mission possible
Rozmowa z prof. Magdaleną Dudkiewicz i prof. Magdaleną Arczewską o ataku władzy na organizacje społeczne
MARTYNA BUNDA: – Organizacjom pozarządowym w Polsce żyje się gorzej?
MAGDALENA ARCZEWSKA: – Po 2015 r. przeszło przez ten sektor coś na kształt tsunami.
MAGDALENA DUDKIEWICZ: – Po wyborach nagle okazało się, że, jak pewnie wszystko w Polsce, także organizacje pozarządowe uległy upolitycznieniu. Od lat współpracujemy z trzecim sektorem, znamy zawodowo prof. Glińskiego, który został strategiem PiS do spraw społeczeństwa obywatelskiego i przez lata był cenionym specjalistą w tym zakresie. Ale prof. Gliński zaczął od deklaracji, że teraz kolej na zmianę. Że pieniądze nie będą już trafiać do organizacji mainstreamowych, ale do „małych i lokalnych”. Fundacja Batorego, pośrednicząca w zarządzaniu m.in. funduszami norweskimi, od lat przekazywała je właśnie małym i lokalnym, ale to nie miało znaczenia. Chodziło raczej o to, by dać swoim. Czy też zabrać tamtym.
M.A.: – I nie skończyło się na pieniądzach. Regularnie czytamy portal NGO.pl, po 2015 r. nagle zaczęły się tam pojawiać wątki dotyczące realnego strachu o zdrowie i życie. Skala lęku wśród aktywistów i aktywistek organizacji związanych z tematyką LGBT przytłoczyła nas. Pamiętam film „Niebieskoocy”, pokazujący problem dyskryminacji rasowej w Stanach. Jest tam scena, gdy murzyńska nauczycielka, jedna z dwóch o tym kolorze skóry w swojej szkole, mówi, że każdy jej dzień pracy to wielki stres, i słyszy: „Co ty opowiadasz, przecież mamy 1996 r. i nikt nikogo nie prześladuje ze względu na kolor skóry”. A jednak film traktuje o prześladowaniu. Dokładnie to samo poczułam teraz. „Co wy mówicie, jaki strach, jest 2020 r.”, ale ludzie naprawdę zaczęli mieć powody do obaw o fizyczne bezpieczeństwo. Pobicia były faktem. Media donosiły o napaściach na uczestników Marszów Równości, pobiciach pod klubami LGBT, pod restauracjami czy wręcz na ulicy.