Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Pijący do Excela. Spożycie alkoholu rośnie na potęgę

Polmos Białystok. Produkcja wódki w opakowaniach 100 ml, tzw. małpek Polmos Białystok. Produkcja wódki w opakowaniach 100 ml, tzw. małpek Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
W czasie pandemii Polacy nie wylewają za kołnierz. Zwłaszcza biały. Pijemy więcej, ryzykowniej i nie dbamy o zdrowie. Zapijane stresy za chwilę będą źródłem kolejnych – mówi terapeuta uzależnień Robert Rutkowski.

JULIUSZ ĆWIELUCH: Jak jest z tym piciem w pandemii?
ROBERT RUTKOWSKI: Wspaniale. Tak wspaniale, że czas oczekiwania na terapię u mnie wydłużył się z trzech do prawie ośmiu miesięcy. Prywatne ośrodki odwykowe mają teraz żniwa.

Czytaj też: Spożycie alkoholu będzie rosło. Trzeba bić na alarm

To rzeczywiście wspaniale.
Ironizuję, bo szlag mnie trafia, że to wszystko się wydarza. My tę katastrofę mamy niemal na życzenie. Już przed pandemią polski model radzenia sobie z problemem alkoholowym był na krawędzi przepaści. Z roku na rok piło się w Polsce coraz więcej, aż doszliśmy do ponad 11 litrów czystego alkoholu na głowę mieszkańca. Więcej niż w niesławnych pod tym względem czasach stanu wojennego. Państwo zawsze sprzyjało branży producentów alkoholu, jak tylko mogło. W czasie pandemii wystarczyło zrobić więc mały krok do przodu i lecimy w dół. Ale najgorsze przed nami, bo ludzie się dopiero w tym piciu rozkręcają.

Mają poczucie, że to kontrolują.
Większość alkoholików twierdzi, że kontroluje swój nałóg. To jeden z paradoksów uzależnienia. Oni do systemu trafią dopiero za dwa, trzy lata. Wtedy poznamy skalę problemu. Dziś wiemy, że pije się więcej. Ale przecież są i tacy, którzy się ograniczają. Inni jeszcze nie wiedzą, że już spadają na dno. Wieszczę, że system walki z nałogami się po prostu załamie, bo błędne decyzje rządzących wyprowadzają z tego systemu kolejne źródła finansowania. Bardzo chciałbym się mylić.

Reklama