Giełdy, pchle targi zajmują stare dworce, tereny poprzemysłowe, stadiony. W ogóle pod względem udziału handlu targowiskowego w handlu detalicznym Polska znajduje się na drugim miejscu w Unii Europejskiej, bo połowa Polaków robi zakupy w takich miejscach, zwłaszcza w wakacje, gdy ma więcej czasu i sprzyja pogoda. – To jest Amazon, tylko lokalny – śmieje się Tomasz po pięćdziesiątce, który, owszem, kupuje przez internet, i to dużo, ale kocha dotknąć towar i zbić cenę. Wyznaje teorię, że na bazarze można kupić wszystko, tylko nie zawsze.
PRL i dojczeciągnik
Agnieszka, lat 40, specjalizuje się w dizajnie, zwłaszcza w peerelach: – Jedyne oryginalne przedmioty mam w mieszkaniu właśnie z giełdy. 20 zł zainwestowała w szafkę nocną z lat 60., na smukłych nóżkach, jaką platforma yesternsen.com oferuje za prawie 400 zł. 9 zł kosztowała kobaltowa misa z lat 80. z prasowanego szkła Huty Ząbkowice, za którą w internecie trzeba dać minimum 50 zł. Niektóre zdobycze sprzedaje, żeby wyjść na zero, nawet zarobić. Zakurzony kielich w paski, wygrzebany z kartonu „porcelany made in DDR” za 15 zł, okazał się szkłem Murano z lat 70. Na olx.pl poszedł za 130 zł, choć gdyby miał naklejkę MC (Carlo Moretti Italia Murano), trafiłby na eBay za równowartość 300 zł. Kilka elementów serwisu kawowego, kupionych za 20 zł w pakiecie z fajansowymi talerzami z Włocławka, sprzedała za 129 zł. Cukierniczka, mlecznik i trzy filiżanki były częścią kolekcji Ewa, zaprojektowanej w 1959 r. przez Lucynę i Kazimierza Kowalskich dla Zakładu Porcelitu Stołowego Tułowice. – Kompletny serwis z poświadczoną metryką z lat 60. DESA Unicum wystawia za 900 zł. Podobnie patyna.pl, renomowany serwis skupiający sprawdzonych sprzedawców, współpracujący z ekspertami – mówi Agnieszka, sama niczym ekspert, bo giełda tak ją wciągnęła, że kupuje pisma wnętrzarskie i albumy z peerelowskim dizajnem.