Nasi są wszędzie
Nasi są wszędzie! Malik skończył studia w Polsce, chce być prezydentem Senegalu
Na wstępie 62-letni Malik Gakou przeprasza, że jego polski jest trochę „skaleczony”, może mówić trochę gorzej, ale, usprawiedliwia się od razu, dopiero nad ranem skończył wyborczy mityng. W Senegalu – kraju zwanym bramą do całej Afryki Zachodniej – trwa właśnie kampania wyborcza na urząd prezydenta. Wybory odbędą się 25 lutego i Gakou startuje w nich jako przywódca Grand Parti. Jest kandydatem koalicji Yewwi Askanwi (Wyzwolić Naród) – drugiej co do wielkości siły opozycyjnej. – Gdy wygram, to z moją pierwszą wizytą oficjalną udam się do Polski. Będę otwierać Polsce drzwi do Afryki. Zostanę „polskim” prezydentem w Senegalu – deklaruje i od razu dodaje: – bo ja uważam Polskę za swoją drugą ojczyznę, ja kocham Polskę, ja jestem Polakiem! – mówi z entuzjazmem. – Rząd polski dał mi stypendium, dzięki temu jestem wykształcony, jestem tu, gdzie jestem, więc jestem coś winny Polsce.
Polska szkoła
I od razu z dumą opowiada o tym, jak on, biedny chłopak z przedmieść Dakaru, wychowywany tylko przez babkę, bo mama zmarła przy porodzie, dostał stypendium rządu polskiego i w 1984 r. przyjechał do Polski. Choć, jak wspomina, początki nie były łatwe. Najpierw roczna nauka języka polskiego w Łodzi. – Ponure miasto, zimno, gdybym miał bilet powrotny, natychmiast wracałbym do Senegalu. Było ciężko, ale jakoś się zaadaptowałem – mówi. Zaczął studiować handel zagraniczny na SGPiS, dziś to SGH, Szkoła Główna Handlowa. Tam też po skończeniu studiów obronił w 1992 r. doktorat z ekonomii. Pisał o polityce rozwojowej w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Afryki Zachodniej na przykładzie Polski i Senegalu.
– I teraz Senegal jest w podobnej sytuacji jak wtedy Polska – mówi.