Zna świat od podszewki. Urodził się w USA, gdzie jego ojciec wykładał ekonomię, ma korzenie polskie (jego babka była spokrewniona z babką prezydenta Bronisława Komorowskiego), mieszkał w Stanach, Kanadzie, Szwecji. Starannie wykształcony na dobrych uczelniach (Uniwersytet Sztokholmski, London School of Economics, Harvard). Na jego poglądy polityczne ogromny wpływ mieli dziadek, twórca Socjaldemokratycznej Partii Grecji i ojciec, założyciel socjalistycznego PASOK. Socjalizm ma więc we krwi. Polityczną karierę rozpoczął na początku lat 80., kiedy jako niespełna 30-latek został deputowanym greckiego parlamentu.
Ojciec sukcesu?
Można dziś zastanawiać się, na ile polityczny sukces zawdzięcza sobie, a na ile ojcu, który w tym czasie był premierem (został nim po raz pierwszy w 1981 r., czyli w roku przystąpienia Grecji do UE). W kolejnych gabinetach ojca był podsekretarzem ds. kulturalnych, ministrem edukacji i spraw religijnych (dwukrotnie), a nawet wicepremierem spraw zagranicznych w pierwszej połowie lat 90. Po śmierci ojca w 1996 r. jego kariera nabrała jeszcze szybszego tempa (koordynował przygotowania Grecji do igrzysk w 2004 r., od 1999 r. przez pięć lat był szefem greckiej dyplomacji).
Od 7 lat stoi także na czele PASOK, choć dopiero dwa lata temu partia wygrała wybory i Papandreu sięgnął po funkcję premiera. Wygrał wybory pod hasłem podwyżek podatków dla najbogatszych i wsparciu najuboższych, obiecywał podwyżki pensji i emerytur. Dziś widać, jak bardzo te programy odbiły się Grecji czkawką.
Eurokłopoty
Wiosną tego roku w rozmowie z Jackiem Żakowskim przekonywał jednak, że to nie wydatki socjalne są głównym źródłem kłopotów Grecji, lecz złe zarządzanie w polityce, nieefektywne rządy poprzedników, którzy stworzyli system bezprawia, w którym uprzywilejowani nie płacą podatków, szerzy się klientelyzm i korupcja.