Świat

Karawany z Ukrainy

Bracia Muzułmańscy biorą się za Synaj

Beduini niedaleko klasztoru św. Katarzyny. Nieostrożni pielgrzymi często wpadają w ich ręce. Beduini niedaleko klasztoru św. Katarzyny. Nieostrożni pielgrzymi często wpadają w ich ręce. Matt Moyer / Corbis
Beduini z Synaju żyją z przemytu broni i prostytutek. Teraz Bracia Muzułmańscy chcą przywrócić egipską kontrolę nad półwyspem. A to oznacza koniec kontrabandy i kłopoty z Izraelem.
Amerykańscy turyści uwolnieni w lutym 2012 r.Amerykańscy turyści uwolnieni w lutym 2012 r./Corbis Amerykańscy turyści uwolnieni w lutym 2012 r.

Hasan Maltsur, przywódca beduińskiego szczepu Alikat, jest człowiekiem mizernego wzrostu. Swej prawie łysej głowy nie może wystawić ani na zachód – do Egiptu, ani na wschód – do Izraela, bo mu ją natychmiast, bez sądu, odetną. Jego królestwo to Półwysep Synajski, gdzie w schowkach znanych tylko jemu i jego zausznikom ukrył miliony, uciułane przez lata na przemycie ludzi i broni, rabunku i na plantacjach marihuany. W ubiegłą środę jego ludzie porwali dwóch Amerykanów, żądając uwolnienia swojego współziomka aresztowanego za narkotyki.

Synaj leży w granicach Egiptu, ale władze egipskie nigdy nie zdołały skutecznie zmierzyć się z samorządem Beduinów. Umowa pokojowa z Izraelem z 1979 r. przekształciła Synaj w strefę zdemilitaryzowaną i przypieczętowała niemoc Kairu, dopuszczając na tym terenie jedynie obecność jednostek policyjnych. Po upadku Hosniego Mubaraka zawirowania polityczne nad Nilem sprawiły, że niemal wszyscy egipscy policjanci uciekli na drugi brzeg Kanału Sueskiego, a ci, których okoliczności zmusiły do pozostania na miejscu, udają, że niczego nie widzą i niczego nie słyszą.

Niedawno uzbrojeni członkowie sprzymierzonego z Maltsurem szczepu Tarabin zaatakowali opuszczone przez turystów uzdrowisko Aqua-Sun nad Morzem Czerwonym, żądając pół miliona dolarów okupu. Dyrektor ośrodka na próżno wydzwaniał na najbliższy posterunek, nikt nie podniósł słuchawki. Gdy okazało się, że kasy hotelowe są puste, rabusie zadowolili się kradzieżą całego ruchomego dobytku. Według doniesień prasy arabskiej, na miejscu został tylko stół bilardowy. Był zbyt ciężki, aby załadować go na grzbiet wielbłąda.

Polityka 23.2012 (2861) z dnia 06.06.2012; Świat; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Karawany z Ukrainy"
Reklama