Świat

Egipt nie chce dyktatury

Kairski plac Tahrir znów stał się centrum protestów. Kairski plac Tahrir znów stał się centrum protestów. MOHAMED ABD EL GHANY / Reuters

Egipcjanie zachłysnęli się świeżym powietrzem arabskiej wiosny i nie zamierzają zamieniać Mubaraka na nowego dyktatora, nawet jeśli działa z błogosłowieństwem Allaha. Dekret Mohameda Morsiego, stawiający rozporządzenia prezydenta ponad niezależne sądownictwo, wyprzedził założenia z trudem negocjowanej nowej konstytucji i wzburzył opinię publiczną niegodzącą się z polityką faktów dokonanych. Na słynnym kairskim placu Tahrir policja znowu strzela do demonstrantów domagających się prawdziwej wolności, a sędziowie w licznych miastach zapowiedzieli strajki. W Aleksandrii wzburzony tłum zaatakował siedzibę rządzącej Partii Wolności i Sprawiedliwości.

Bractwo Muzułmańskie, które przejęło niemal pełną władzę w kraju, otrzymało pierwszą lekcję prawdziwej demokracji. Nie tylko społeczeństwo kraju nad Nilem z uwagą patrzy na ręce nowych decydentów. Także świat zachodni, który dopiero co przyklasnął osiągniętemu w Kairze rozejmowi Hamasu z Izraelem, krytycznie przygląda się próbom wprowadzenia ustroju, który nie liczy się z zasadami prawdziwej wolności. Stany Zjednoczone i państwa unijne dysponują bronią bardziej skuteczną od irańskich rakiet: miliardami dolarów, bez których Egipt nie przetrwa następnego roku. Zaś w cieniu wszystkich tych wydarzeń czatuje odsunięta od żłobu Rada Wojskowa marszałka Tantawiego. Teoria, według której Bliski Wschód nie jest najspokojniejszym rejonem świata, znów znalazła potwierdzenie w faktach.

Polityka 48.2012 (2885) z dnia 28.11.2012; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 7
Reklama