Świat

Maszeruj albo giń

Legia cudzoziemska: gdzie walczą najemnicy

Polityka
Co we współczesnym świecie robi przeżytek, jakim jest Legia Cudzoziemska – zbieranina zabijaków i bandytów odziana w mundury? Albo walczy, albo zdycha z nudy.

Wiejska okolica na południu Francji u podnóży majestatycznych Pirenejów. Na porośniętym trawą pagórku 20 mężczyzn w maskujących strojach, z kamuflażem na twarzach i karabinami w dłoniach siedzi sztywno plecami do siebie na żelaznych krzesłach, które mają imitować ławy bojowego helikoptera zmierzającego na miejsce akcji. Dwóch okulałych podczas wcześniejszych ćwiczeń rekrutów odgrywa rolę pilotów, inni zabezpieczają miejsce wyimaginowanego lądowiska, na którym zaraz usiądzie bojowy „śmigłowiec”. Biada tym, którzy przy jego opuszczaniu znajdą się zbyt blisko wirnika – oficerowie zaraz każą im robić karne pompki. Ukarani muszą głośno liczyć po francusku, jeśli się pomylą albo zapomną słowa, zaczynają od nowa. W końcu rekruci wycofują się na miejsca, siadają na żelaznych krzesłach i „odlatują” do bazy. Po czym cała operacja powtarzana jest do znudzenia.

Podczas kolejnej odsłony operacji „zabezpieczania lądowiska” jeden z przyszłych legionistów upuszcza karabin. Sierżant, były oficer rosyjskiej armii, wyciąga rękę z zaciśniętą pięścią. Niezdara sam wymierza sobie karę, uderzając w nią kilkakrotnie głową.

Nieważne, kiedy umrzesz

Adepci francuskiej Legii Cudzoziemskiej, elitarnej formacji składającej się w przeważającej części z obcokrajowców, podczas takich ćwiczeń wcale się nie uczą wojskowej taktyki, lecz pozbywają cywilnych nawyków: zadawania zbędnych pytań, sugerowania lepszych rozwiązań i podawania w wątpliwość decyzji przełożonych. Im szybciej o nich zapomną, tym lepiej dla nich. W końcu wojna rządzi się własną logiką. Podobnie jak Legia Cudzoziemska, której motto brzmi Legio Patria Nostra – „Legia jest naszą ojczyzną”.

Reklama