Klęska lewicy w wyborach samorządowych we Francji zmusiła prezydenta François Hollande’a do zmiany rządu. Nowy premier Manuel Valls (51 lat), dotychczasowy minister spraw wewnętrznych, zdobył popularność twardszą postawą wobec nielegalnej imigracji i uchodzi za najbardziej prawicowego polityka Partii Socjalistycznej. Stworzył on rząd dzięki sojuszowi z dwoma politykami swego pokolenia: Arnaud Montebourgiem (teka gospodarki) i Benoît Hamonem (edukacja) z widoczną intencją wyrugowania partyjnych dinozaurów.
Jednak sojusz ów wydaje się karkołomny. Sam premier jest dobrze widziany w środowiskach biznesowych, lecz ma fatalną opinię na lewicy PS, gdzie zarzuca mu się liberalizm gospodarczy i brak społecznej wrażliwości. Dwaj jego główni sojusznicy to właśnie przywódcy środowisk lewicowych, atakujących wielki biznes, banki i Komisję Europejską. Montebourg i Hamon należą do eurosceptyków. W PS pojawiły się głosy, że wielu środowiskom trudno się będzie z takim sojuszem trzech polityków pogodzić. Dopiero po dymisji poprzedniego premiera Jeana-Marca Ayrault nawet wśród zwolenników Partii Socjalistycznej zaczęto mówić o nim bardzo krytycznie. Co będą mówić tym razem? Bardzo francuskie w stylu umieszczenie w rządzie Ségolène Royal, dawnej wieloletniej partnerki prezydenta (i matki jego czwórki dzieci), notowań tych raczej nie poprawi.