red.
8 kwietnia 2014
W szponach kolibra
We wrześniu 2009 r. pół miliona Kubańczyków otrzymało tajemniczego esemesa. Odpowiedziało na niego 200 tys. z nich – i w ten sposób trafiło do bazy Projektu ZZ, finansowanego przez amerykańską agencję do spraw rozwoju międzynarodowego (USAID). Ale o tym cicho sza. Aby nikt się nie dowiedział, serwery umieszczono w Hiszpanii, Nikaragui i na Kostaryce, firmy przykrywkowe działały w Barcelonie i Londynie, finanse były na Kajmanach, teksty esemesów pisał kubański emigrant, a numery komórek wyciekły z państwowej kubańskiej sieci Cubacel.
We wrześniu 2009 r. pół miliona Kubańczyków otrzymało tajemniczego esemesa. Odpowiedziało na niego 200 tys. z nich – i w ten sposób trafiło do bazy Projektu ZZ, finansowanego przez amerykańską agencję do spraw rozwoju międzynarodowego (USAID). Ale o tym cicho sza. Aby nikt się nie dowiedział, serwery umieszczono w Hiszpanii, Nikaragui i na Kostaryce, firmy przykrywkowe działały w Barcelonie i Londynie, finanse były na Kajmanach, teksty esemesów pisał kubański emigrant, a numery komórek wyciekły z państwowej kubańskiej sieci Cubacel. Tak wypączkował serwis społecznościowy ZunZuneo – tak na Kubie określa się odgłosy kolibra – budowany na wzór ćwierkającego Twittera. Zawierał na początek niewinne treści, aby nie wpaść w czujne oko władz, ale pomyślany był jako niezależne narzędzie kontaktów młodych Kubańczyków, szykowane na godzinę rewolucji, która wreszcie obali braci Castro. Ostatecznie portal ZunZuneo zgromadził 40 tys. niczego nieświadomych uczestników (za to dobrze rozpoznanych i skatalogowanych przez dobroczyńców z USA), skuszonych niską ceną esemesów i rosnącymi możliwościami serwisu.
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.