Szwedzi chcą sprawdzić, czy mniej może oznaczać więcej? Zrobią to – jak na Szwedów przystało – z laboratoryjną dokładnością. Od 1 lipca pracownicy urzędu miasta w Göteborgu zostaną podzieleni na dwie grupy. Dla pechowców nic się nie zmieni, natomiast szczęściarze będą wychodzić do domu dwie godziny wcześniej, a ich płaca pozostanie bez zmian. Jeśli po roku okaże się, że ci drudzy pracują efektywniej i mniej chorują, 6-godzinny dzień pracy może stać się standardem dla wszystkich urzędników.
Nasi sąsiedzi z drugiej strony Bałtyku już i tak się nie przepracowują. 1621 godzin w roku to dziewiąty najkrótszy wymiar pracy wśród narodów OECD. Polska w tym rankingu jest piąta od końca (1929 godz.), a najbardziej zapracowani są Meksykanie (2226). Mistrzami fajrantu są jak na razie Holendrzy (1381 godz.), ale jeśli szwedzki eksperyment się powiedzie, nastąpi zmiana lidera. Hipoteza eksperymentu z 6-godzinnym dniem pracy jest taka, że krótszy wysiłek jest efektywniejszy, a brak przerw nie wybija pracownika z rytmu. Co ciekawe, w Göteborgu najpierw do takich wniosków doszły prywatne firmy. Nie będzie to pierwszy taki eksperyment w Szwecji. W 2005 r. na mniejszą skalę dzień pracy próbował skrócić magistrat z Kiruny. Efekt? Nagły wzrost zwolnień lekarskich. Możliwy wniosek? Od nadmiaru wolnego czasu też można się pochorować.