Świat

Pewnego razu w Guerrero

Meksyk we krwi

Policja federalna patrolująca Igualę. Lokalnym funkcjonariuszom nie można ufać. Policja federalna patrolująca Igualę. Lokalnym funkcjonariuszom nie można ufać. Jorge Lopez/Reuters / Forum
Jak to się dzieje, że cały Meksyk zamienia się dziś w wielką masową mogiłę?
Demonstranci przed siedzibą prokuratury w Chilpancingo domagający się informacji o losach „znikniętych” studentów z Ayotzinapa.Jorge Lopez/Reuters/Forum Demonstranci przed siedzibą prokuratury w Chilpancingo domagający się informacji o losach „znikniętych” studentów z Ayotzinapa.

Stan Guerrero na południe od stolicy miasta Meksyk: 26 września kilkudziesięciu studentów seminarium nauczycielskiego w małej miejscowości Ayotzinapa jechało dwoma autobusami do Iguali, większego miasta w regionie (140 tys. mieszkańców). Gdy czekali na wyjazd z podrzędnej drogi na szosę lepszej kategorii, która wiedzie prosto do Iguali, drogę zablokowali policjanci. Z pierwszego autobusu wysiadła grupka studentów, poprosili o pozwolenie na przejazd. Odpowiedź była najpewniej negatywna, możliwe, że zaczepna, bo studenci zabrali się do spychania policyjnego auta na pobocze. Policjanci otworzyli do nich ogień. Padło sześciu zabitych, 25 było rannych. Nie wiadomo dokładnie, ilu studentów uciekło, prawdopodobnie tylko kilku.

Jednym z nich jest José – świadek i uczestnik zdarzenia – ale to imię lipne, strach ujawniać prawdziwe. José zdążył dostrzec, że okrążają ich policyjne samochody, ludzie w mundurach i jacyś po cywilnemu. Wymknął się i ukrył w pobliskiej wiosce. Nie wie, co działo się dalej. Widział, że policjanci okrążyli dużą grupę kolegów i ich zatrzymali. Później okaże się, że zatrzymanych było 43.

Następnego dnia rano José poszedł z kilkoma kolegami na komisariat; chcieli dowiedzieć się czegoś o zatrzymanych. Od dyżurnego policjanta mieli usłyszeć: zamknijcie się, nie pytajcie. Następnie studenci udali się do siedziby medycyny sądowej, żeby zidentyfikować zwłoki zastrzelonych. Jeden z kolegów miał, według relacji José, wyłupane oczy i skórę zdartą prawdopodobnie za pomocą frezu.

Poruszenie wśród rodziców i żądanie informacji, gdzie są ich zatrzymani przez policjantów synowie, zmusiły władze stanu Guerrero do działania. Pierwsza wiadomość obudziła najgorsze przeczucia: nie ma ich na żadnym komisariacie.

Polityka 42.2014 (2980) z dnia 14.10.2014; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Pewnego razu w Guerrero"
Reklama