Jak na razie syryjsko-irackie Państwo Islamskie nie sięga Indonezji, najludniejszego muzułmańskiego kraju świata. Jego demokratycznie wybranym prezydentem został chrześcijanin Joko Widodo (po lewej), przydomek Jokowi. Wcześniej był gubernatorem Dżakarty, też z demokratycznego wyboru. Teraz Widodo stawił się na uroczystości zaprzysiężenia swego następcy na urzędzie gubernatora stolicy państwa i największego miasta Indonezji (w aglomeracji mieszka ponad 18 mln ludzi). Następcą jest Basuki Tjahaja Purnama, o przydomku Ahok, etniczny Chińczyk i chrześcijanin.
Widodo jest bożyszczem ludzi biednych. Sam pochodzi z ubogiej rodziny handlarza drewnem. Karierę zawdzięcza upominaniu się o najbiedniejszych i częstym kontaktom z nimi. A także realnej poprawie ich położenia w mieście Solo na Jawie, którego był burmistrzem przez 10 lat. Wspierał mały i średni biznes, rewitalizował tradycyjne place targowe, budował mieszkania komunalne. Ahok z kolei znany jest z nieraz brutalnie szczerego języka oraz walki z korupcją i biurokracją. Ceremonii zaprzysiężenia towarzyszyły protesty muzułmańskich radykałów, ale niezbyt liczne. Wiele organizacji muzułmańskich popiera Ahoka, który powtarza, że ci, którzy go atakują, nie są z Dżakarty.
Sam Widodo był atakowany w kampanii nie tylko przez islamistów, ale także przez ludzi dawnego reżimu gen. Suharto. Wytykali mu brak doświadczenia w polityce państwowej i międzynarodowej. Widodo może liczyć na poparcie zaledwie 40 proc. deputowanych do parlamentu, co oznacza, że jego prezydentura będzie stale zagrożona. A przez kraj przechodzi właśnie fala protestów przeciwko znacznej podwyżce cen paliw.