Duchowna południowoafrykańskiego Kościoła anglikańskiego Mpho Tutu van Furth ogłosiła, że musi porzucić posługę w RPA. Sprawa jest tam głośna z dwóch co najmniej powodów. Dotyczy córki Desmonda Tutu, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, pierwszego czarnego anglikańskiego arcybiskupa w kraju, zasłużonego w walce z segregacją rasową, pojednaniu czarnych z białymi, działaniach na rzecz chorych na AIDS i obrońcę praw osób homoseksualnych, który wolałby nie wybierać się do homofobicznego raju.
Po drugie, pobożna Mpho Tutu ożeniła się kilka miesięcy temu, a jej wybranką została Marceline van Furth, profesor pediatrii w Amsterdamie, na dodatek biała ateistka. W RPA, podzielonej na wszystkie możliwe sposoby – wzdłuż linii koloru skóry, zamożności, pozycji społecznej czy religii – takie wybory robią wrażenie. Panie posługują się podwójnym nazwiskiem i wspólnie wychowują dzieci z poprzednich związków. Duchownej nie wolno służyć wiernym w RPA, bo tamtejszy Kościół anglikański, choć uznaje kapłaństwo kobiet, wciąż naucza, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.
Niemniej rychło ma się rozstrzygnąć debata, czy pora już zakończyć i tę dyskryminację, tak jak kiedyś udało się ograniczyć społeczne prześladowania czarnoskórych, a dziś walczy się o równouprawnienie kobiet. Małżeństwa homoseksualne zalegalizowano w RPA w 2006 r. i RPA pozostaje w awangardzie, żaden inny kraj kontynentu nie poszedł dotąd tą drogą. Nadal w ponad połowie afrykańskich państw łamaniem prawa są same stosunki homoseksualne, nierzadko zagrożone karą więzienia, a w kilku przypadkach, m.