Wkrótce mija 10 lat, od kiedy na wolności znalazła się Natascha Kampusch – Austriaczka twierdzi jednak, że przez cały ten czas i tak czuła się jak w więzieniu. Jako dziecko została w 1998 r. uprowadzona z ulicy w Wiedniu, po czym była przetrzymywana i gwałcona w piwnicy podmiejskiej willi aż do 2006 r., gdy udało jej się zbiec (porywacz popełnił samobójstwo kilka godzin później). Teraz, w rocznicowym dokumencie nakręconym przez telewizję publiczną ORF, Kampusch skarży się, że od tamtej pory nie czuła wsparcia ze strony społeczeństwa, a często była wręcz atakowana, np. przez staruszki wyzywające ją od kłamczuch i zdzir. Nataschy faktycznie trudno jest wtopić się w tłum, bo tę twarz zna cały kraj: biograficzna książka jej autorstwa z miejsca stała się bestsellerem i została zekranizowana, a prywatna stacja telewizyjna zrobiła ją gospodynią własnego talk-show (zdjętego jednak już po pierwszych odcinkach). Teraz Kampusch zapowiada rozliczenie z tym okresem w nowej autobiografii skupiającej się już tylko na latach wolności – ale czy Austriaków interesuje także coś innego niż dramatyczne historie z miejscowych piwnic (dwa lata po uwolnieniu Nataschy na jaw wyszła taka sama historia z udziałem rodziny Fritzlów w Amstetten), okaże się już po premierze książki zaplanowanej na 10 sierpnia.