Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Krokodyl w kolejce

Co dalej po puczu wojskowym w Zimbabwe

Prezydent Mugabe i jego żona Grace Prezydent Mugabe i jego żona Grace Aaron Ufumeli/EPA / PAP
Zimbabwe po puczu wojskowym czeka na zmianę. Jakąkolwiek, byle choć trochę na lepsze.
Były wiceprezydent, prawdopodobnie przyszły prezydent, Emmerson Mnangagwa, zwany Krokodylem.Aaron Ufumeli/EPA/PAP Były wiceprezydent, prawdopodobnie przyszły prezydent, Emmerson Mnangagwa, zwany Krokodylem.

Zimbabwe bez Roberta Mugabego? Proszę bardzo: wystarczyło, by żołnierze zaparkowali kilka wozów opancerzonych w strategicznych punktach stołecznego Harare, a rządy ojca niepodległości po 37 latach dobiegły co najmniej symbolicznego końca. To były blisko cztery – kiedyś całkiem nieźle zapowiadające się – dekady, które jednak naznaczone zostały nędzą obywateli, ruiną gospodarki, brutalnymi rozprawami z opozycją, czystkami plemiennymi, ekstrawagancką korupcją i kurczowym trzymaniem się władzy. Ta się jednak 93-letniemu Mugabemu wlaśnie wyślizgnęła.

Pucz przebiegał wręcz sennie. W pierwszych dniach ani się jakoś gwałtownie nie pogorszyło (działał handel, szkoły i urzędy), ani nie doszło do żadnego cudu (w bankach jak zwykle brakowało pieniędzy na wypłaty depozytów, a bieda wokół piszczała po staremu). Oficerowie wystąpili w telewizji, szeregowcy z długą bronią patrolowali ulice. Gdzieś miały paść strzały, minister finansów został zatrzymany, a Mugabe najpierw utknął w swoim pałacu w areszcie domowym, a potem okazało się, że nadal trwa na stanowisku i nawet pojawił się na tradycyjnej uroczystości rozdania dyplomów jednej ze stołecznych uczelni. Armia utrzymywała, że o żadnym zamachu nie było mowy, natomiast interwencja była konieczna, bo usterki zdarzyły się w jego bliskim otoczeniu. Wojsko miało wrócić do koszar po ich usunięciu.

Kto chciał, mógł w to wierzyć, bo stało się jasne, że chodziło głównie o walkę o schedę po dyktatorze. Z racji jego stażu – dowodził w wojnie z białymi kolonizatorami w latach 70., w 1980 r. został premierem, później prezydentem, przerw nie robił – Zimbabwe żegnało się z sędziwym Mugabem od bardzo dawna. Gdzieś od przełomu wieku cały namysł nad polityczną przyszłością kraju sprowadził się do jednego pytania: kto po Mugabem?

Polityka 47.2017 (3137) z dnia 21.11.2017; Świat; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Krokodyl w kolejce"
Reklama