Najpierw zjawiły się tysiące indyjskich żołnierzy, potem odwołano pielgrzymkę hinduistyczną i zamknięto szkoły, aresztowano lokalnych aktywistów i polityków, a następnie wprowadzono blokadę komunikacyjną i informacyjną. W dwa dni rzeczywistość Kaszmiru – a dokładnie tej jego części, która od 1947 r. znajdowała się pod zarządem Indii – diametralnie się zmieniła. 5 sierpnia indyjski rząd poinformował, że unieważnia artykuł 370 konstytucji, gwarantujący Kaszmirowi autonomię, m.in. odrębną konstytucję i flagę. Dzień później parlament, większością rządzącej prawicowej Indyjskiej Partii Ludowej, której przewodniczy premier Narendra Modi, nadał Kaszmirowi status terytorium unijnego, a więc w pełni należącego do Indii i zarządzanego w dużej mierze wprost z Delhi. „To początek nowej ery”– mówił Modi w oglądanym przez cały kraj przemówieniu telewizyjnym. Zapowiedział otwarcie Kaszmiru na inwestycje (dotąd zakup nieruchomości i osiedlanie się możliwe było tylko dla rdzennych Kaszmirczyków), szybki rozwój regionu i stłamszenie terroryzmu.
Kaszmir to niespokojny teren, przedzielony pomiędzy Indie i Pakistan od czasu wycofania się Brytyjczyków, gdy władcy zamieszkanego przez muzułmanów księstwa musieli zdecydować o swojej przynależności. Przepoławiająca ten obszar Linia Kontroli, de facto granica między krajami, od 70 lat pozostaje punktem zapalnym. To rejon silnie zmilitaryzowany, na terenie którego działają zwolennicy niepodległości Kaszmiru, a także bojownicy wspierani przez Pakistan, w ubiegłych latach sięgały tam wpływy Al Kaidy. Każdy z krajów kontrolował część Kaszmiru, ale rościł prawa do całości. Indie i Pakistan stoczyły o region dwie wojny. Zaskakujący i nagły (choć zapowiadany w kampanii wyborczej) ruch rządu budzi skrajne emocje. Pakistańczycy uważają, że złamane zostało prawo międzynarodowe.