Świat

Emerytury na ulicy

Emmanuel Macron Emmanuel Macron Alexei Nikolsky/TASS/Reuters / Forum

Wszystko już było. 1995, 2003, 2007, 2019 – to kolejno lata ogromnych manifestacji albo, jak teraz, również strajków we Francji z powodu zapowiadanych reform systemu emerytalnego. Systemu? Francja ma właściwie 42 systemy, osobne nie tylko dla rolników (jak u nas KRUS), ale też dla kolejarzy, pracowników energetyki, pocztowców, nauczycieli, urzędników, poszczególnych branż i przedsiębiorstw. Prezydent Emmanuel Macron w kampanii prezydenckiej zapowiadał wprowadzenie jednolitego systemu dla wszystkich: sprawiedliwego i przejrzystego. Wypłata emerytur uzależniona będzie od okresu płacenia składek (minimum 37 i pół roku) – niezależnie od zawodu i sektora pracy, m.in. po to, by ułatwić życie tym, którzy w dzisiejszych czasach częściej zmieniają firmy, a nawet zawody, albo pracują jak prekariusze lub pozostają przez jakiś czas bezrobotni.

Francja może się chwalić najlepszymi w Europie uprawnieniami emerytalnymi, ale nie ma w kraju atmosfery na spokojną dyskusję i racjonalne argumenty. Na ulice wyszedł prawie milion protestujących, w Paryżu stanęło metro, w kraju – trudno było znaleźć kursujące pociągi. Nie obyło się bez ostrych starć z policją, byli ranni. Związki zawodowe – główny organizator strajków – obawiają się, że w rządowej reformie nie tyle chodzi o sprawiedliwość, ile o oszczędności. Protestują przeciw wydłużeniu okresu składkowego i pozostają głuche na argumenty demograficzne: że ludzie żyją dłużej, a liczba pracujących się nie zwiększa. Niewątpliwie też poszczególne branże bronią swoich przywilejów emerytalnych, zwłaszcza kolejarze – niektórzy pobierają emeryturę już po 53. roku życia. Czy rząd się ugnie i pozostawi status quo? Premier Édouard Philippe ostrzegł, że rezygnacja z reformy dziś oznaczałaby konieczność znacznie brutalniejszych i dotkliwych zmian w przyszłości.

Polityka 50.2019 (3240) z dnia 10.12.2019; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 12
Reklama