Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Singapur: długi marsz

Lee Hsien Loong Lee Hsien Loong CHALINEE THIRASUPA/Reuters / Forum

Premier Lee Hsien Loong obwieścił zaskoczonym Singapurczykom przejście w tryb niemal totalnego lockdownu. Mieszkańcy tego 6-milionowego państwa-miasta doświadczają tego, czego im dotychczas oszczędzono: mają pozostawać w domach, szkoły przeszły w tryb wirtualny, większość miejsc pracy została zamknięta, działać mają tylko kluczowe instytucje – i tak przez co najmniej miesiąc. W drugiej połowie marca pandemiczna sytuacja wydawała się już stabilizować, ale Singapur zalała druga fala pandemii – infekcje, których źródłem są obywatele i rezydenci powracający do domu m.in. z USA czy Wielkiej Brytanii. Pojawiły się też przypadki zachorowań w dormitoriach robotników migracyjnych. Poza tym ograniczenia interpretowano w bardzo swobodny sposób.

W tłumieniu epidemii nie pomogła też niechęć Singapurczyków do pracy w domu lub obawa przed utratą pracy spowodowana fizyczną nieobecnością w biurze. Mieszkańcy nie rzucili się też masowo do instalowania TraceTogether, aplikacji do śledzenia kontaktów. Zrobił to co szósty Singapurczyk. Prośby rząd zastąpił więc groźbami – za łamanie przepisów grożą teraz kary do 10 tys. dol. singapurskich (dwie średnie pensje). Nie ma żadnego magicznego rozwiązania – mówił minister rozwoju Lawrence Wong lokalnemu „The Straits Times”. I dodawał, że „skuteczne może być tylko cykliczne wciskanie i odpuszczanie pedału hamulca. Wirus będzie z nami przez wiele miesięcy”.

Polityka 16.2020 (3257) z dnia 14.04.2020; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 9
Reklama