Już w lipcu mają ruszyć przenosiny do nowej stolicy Egiptu. Jest tak świeża, że nie ma jeszcze nazwy, poza prowizoryczną: Nowa Stolica Administracyjna, w skrócie NAC. Prezydent al-Sisi, który zainaugurował projekt w 2015 r., pewnie chciałby, żeby nazwę związać z jego nazwiskiem i by przeszedł do historii jako ten, który po ponad tysiącu lat wyniósł stolicę z Kairu. Przykład nowej kazachskiej stolicy Astany, szybko przemianowanej na Nur-Sułtan, od imienia prezydenta, może posłużyć za inspirację. Odludne pustynne miejsce wybrano 45 km na wschód od Kairu, w połowie drogi do Suezu. Docelowo nowa stolica będzie miała wielkość Singapuru, do 7 mln mieszkańców – i wszystko tu będzie naj. Najwyższy wieżowiec w Afryce, największy meczet i katedra (już są), największa opera na Bliskim Wschodzie, kompleks zieleni wielkości dwóch nowojorskich Central Parków, park rozrywki większy od Disneylandu, a mieszczący resort obrony Oktagon jest większy niż Pentagon. Do tego 90 km kw. instalacji słonecznych, a wszystko, co się da – inteligentne. Ma to być pierwsze miasto bezgotówkowe, wszystko opłacane cyfrowo. Koszt pierwszego etapu projektu, przy którym pracuje teraz 25 tys. osób – 45 mld dol.
Na początek przeprowadzają się urzędnicy, do dzielnicy rządowej, a konkretnie do alei ministerstw nawiązujących architekturą do świątyń faraonów. Obok powstaje nowy parlament i kompleks prezydencki. Będzie dzielnica biznesu, nauki, ambasad oraz kwartały mieszkaniowe, z tym że, jak wynika z pierwszych przymiarek, mieszkania będą bardzo drogie. Nie wszystkich będzie stać. Czyżby ich czekała codzienna godzinna podróż z i do Kairu, gdzie jest taniej? To pierwszy z brzegu dylemat. Kair ma ok. 20 mln mieszkańców, kto by zliczył?, i dzierży tytuł najbardziej zapchanego i zanieczyszczonego miasta na świecie, ledwie nadaje się do życia.