Brytyjski minister po znajomości zatrudnił koleżankę, miał z nią pozamałżeński romans, korzystał z prywatnych maili do rządowej komunikacji… a podał się do dymisji z powodu złamania pandemicznych zasad dystansu społecznego. Czy to nie brzmi jak opowieść z odległej, politycznej galaktyki?
Były już minister nazywa się Matt Hancock i kierował brytyjskim resortem zdrowia w najcięższych miesiącach pandemii. Film, na którym ściska i całuje się z Giną Coladangelo, jego doradczynią ds. medialnych, opublikował kilka dni temu dziennik „The Sun”. Już tu zaczynają się kontrowersje – kamera była zainstalowana w budynku rządowym, w wykrywaczu dymu, bez wiedzy brytyjskich służb, które teraz martwią się, że może to być sprawka obcego państwa.
W pierwszej reakcji 42-letni Hancock, znany z bezwzględnego egzekwowania zasad dystansu społecznego, przeprosił, ale nie zrezygnował, w czym poparł go premier Boris Johnson. Złożył tylko „dymisję” ze swojego dotychczasowego małżeństwa, z którego ma trójkę dzieci (43-letnia Coladangelo też jest zamężna i ma trójkę dzieci). Potem jednak tama puściła. Okazało się, że Hancock zatrudnił kochankę z pensją 15 tys. funtów miesięcznie, mimo że brakowało jej wiedzy i doświadczenia potrzebnych na tym stanowisku.
Podejrzenia budzi również wart 28 mln funtów kontrakt, który jego ministerstwo podpisało z firmą zarządzaną przez brata Coladangelo. Ale dochodzenie w tej sprawie będzie trudne, bo Hancock prowadził swoją korespondencję prywatną i zawodową przez konto Gmail, a nie rządowe, zgodnie z przepisami. Można jednak dojść do wniosku, że Brytyjczycy wybaczyliby Hancockowi wszystko, ale nie to, że wbrew zasadom pandemicznym ściskał się z kochanką, podczas gdy oni często nie mogli przytulić najbliższych członków rodziny.