Sąd w Koblencji skazał na dożywocie Syryjczyka pod zarzutami zbrodni przeciwko ludzkości. To pierwszy na świecie wyrok z tej nadzwyczajnej kategorii dotyczący wojny domowej w Syrii. 57-letniemu byłemu pułkownikowi policji politycznej Anwarowi Raslanowi udowodniono 27 zabójstw, miał też torturować ponad 4 tys. osób w damasceńskim więzieniu Al-Khatib, którym kierował w latach 2011–12. Trafiali do niego prosto z ulicy protestujący przeciwko reżimowi Baszira Asada. Raslan nie przyznał się do winy.
Niemal rok temu, również w Koblencji, zapadł pierwszy wyrok przeciwko członkowi syryjskiej policji politycznej, który przeprowadzał łapanki na ulicach. Uznano, że „wspierał zbrodnie przeciwko ludzkości”, sąd skazał go na cztery i pół roku więzienia. Ale sprawa Raslana jest innego kalibru, bo pierwszy raz dotyczy kierownika zbrodni, a nie tylko wykonawcy. Obu jednak łączy historia ucieczki: zdezerterowali w tym samym czasie i obaj trafili do Niemiec, zasilając tam 800-tys. społeczność syryjską. Rozpoznani przez swoje ofiary znaleźli się przed niemieckim sądem, który zajął się sprawą, odwołując się do zasady uniwersalnej jurysdykcji obowiązującej w przypadku ciężkich zarzutów.
Skazanie Raslana przez niemiecki sąd jest tym ważniejsze, że międzynarodowe trybunały – w tym te działające pod egidą ONZ – w sprawach syryjskich zbrodni są wciąż blokowane przez Rosję i Chiny, sojuszników reżimu Asada. Na poziomie krajowym podobne procesy toczą się już jednak w kilku innych europejskich państwach. We wrześniu francuski sąd najwyższy pozwolił na proces jednego z największych producentów cementu, firmy Lafarge, która jest oskarżona o to, że aby utrzymać produkcję w północnej Syrii, opłacała się dżihadystom, m.in. z tzw. Państwa Islamskiego.