Brytyjski tygodnik "New Statesman" przedstawia kilka głosów na temat sytuacji w Pakistanie. Jednym z nich jest analiza Ziauddina Sardara, autora ponad 40 książek, m.in. cenionej "Desperately Seeking Paradise".
Klamka czy kula?
Polityka w Pakistanie stała się spiralą wendetty, wydłużającą się listą krzywd do zadośćuczynienia, pisze autor. Nową rundę rewanżu może zapoczątkować spór o to, jak właściwie Benazir Bhutto zginęła. Od kuli zamachowca czy uderzając głową o dach własnego samochodu, jak utrzymuje rząd?
I kto tak naprawdę stoi za zamachem? Rząd Pakistanu oskarża lidera pakistańskich talibów, ale ten mówi, że atak na kobietę jest niezgodny z tradycją plemienną. Benazir Bhutto wskazywała palcem na Muszarrafa. Mówiła o państwie w państwie, o około 400 osobach powiązanych z wywiadem pakistańskim, które uważały ją za zagrożenie. Główni członkowie jej Ludowej Partii Pakistanu, PPP, również wierzą, że winni są wojskowi pozostali w szeregach armii z okresu prezydentury Muhammada Zia ul-Haqa (który dokonał egzekucji jej ojca).
Ale jaką motywację miałby Muszarraf w jej usunięciu - trudno zrozumieć. Bhutto miała dać legitymizację jego prezydenturze, a jej śmierć nie tylko osłabia jego pozycję, ale w istocie może rozpocząć ostatni rozdział jego władzy. Wśród ekspertów od bezpieczeństwa panuje konsensus, że to renegaci z wywiadu pakistańskiego pracują ręka w rękę z religijnymi ekstremistami - i to oni stoją za zamachem.
Każdy może zostać usunięty
Nie tylko PPP jest teraz pod ostrzałem. Również partia Nawaza Sharifa i sprzymierzeńcy samego Muszarrafa. Nawet politycy z obozu islamskiego, jak Maulana Fazlur Rahman - głowa Jamiat Ulema-e-Islam (radykalnej partii islamskiej), który ma bliskie związki z talibami - otrzymał groźby śmierci.