Strach i uwielbienie
Strach i uwielbienie - rozmowa z autorką książki „Bogowie u władzy”
Ewa Wilk: – Pani książka „Bogowie u władzy” to dziesięć esejów o tyranach siejących dziki strach i doznających bezgranicznego uwielbienia. Skąd tak brawurowy intelektualnie pomysł, by za jednym zamachem ująć historię ludzkości od Aleksandra Wielkiego po komunistyczną dynastię despotów koreańskich?
Monika Milewska: – Może to z łapczywości na życie. Chciałabym w czasie, który jest mi dany, zdążyć dowiedzieć się jak najwięcej. I nie pozostać historykiem bardzo wąskiej specjalizacji, wąskiego problemu, jednej epoki. Mimo że potrafię jednemu krótkiemu okresowi historii poświęcić dobrych kilka lat życia. Moja poprzednia książka o gilotynie, „Ocet i łzy”, to było osiem lat pracy; „Bogom u władzy” poświęciłam dziesięć.
Zainspirowała panią fascynacja wielkimi postaciami historii?
Tak, fascynacja – nie boję się tego słowa. Wszystko w życiu bierze się podobno z dzieciństwa. Ta książka bierze się z kultu Napoleona, który otwarcie w dzieciństwie uprawiałam. Oto figurka, która stała na moim biurku.
Chłopięca fascynacja Napoleonem – rozumiem, ale dziewczęca?
Całkiem nierzadka. Moja pasja była związana z książką przeznaczoną jak najbardziej dla osób w moim ówczesnym wieku – z „Szatanem z siódmej klasy” Kornela Makuszyńskiego. Przeczytałam ją w siódmej klasie (miałam dwanaście lat), zachwyciłam się. A że byłam dzieckiem poukładanym i systematycznym, skonstruowałam plan na życie: po pierwsze – szukać skarbów, po drugie – zająć się epoką napoleońską. Książkę czytałam w czasie zapalenia płuc, więc szybko porzuciłam punkt pierwszy, ale już następnego dnia zabrałam się do systematycznych badań napoleońskich.