Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Iran po Ahmadinedżadzie

Iran przed wyborami

Irańczycy pasywni?! Mimo restrykcji naród daleki jest od politycznej apatii Irańczycy pasywni?! Mimo restrykcji naród daleki jest od politycznej apatii marjoleincc / Flickr CC by SA
Wybory za rok, a w Iranie już huczy od spekulacji.

Tak jak w 2005 roku i poprzednio, walka odbędzie się między dwoma obozami: reformatorów, którym dopinguje Zachód, i obozem wiernych zasadom rewolucji konserwatystów. Kilku prominentnych polityków zgłosiło już akces do walki o fotel prezydencki.

Demokracja pod parasolem

Ciągle słyszy się narzekania, jakie to w Iranie wybory są niedemokratyczne i niepluralistyczne. Ale w Iranie toczy się całkiem ożywiona debata polityczna, tyle że ukryta przed oczami postronnych, twierdzi Muriel Mirak-Weissbach. Jedni zgadzają się z Ahmadinedżadem co do zasady, ale kwestionują wojowniczą retorykę. Innym w ogóle nie podoba się jego polityka gospodarcza. Mylą się ci, którzy myślą, że wynik wyborów jest przesądzony. Po pierwsze, nie do końca wiadomo, jak zdecydowanie Chamenei popiera Ahmadinedżada (choć wiadomo, że powiedział do niego: "Nie myśl, że to twój ostatni rok", pasując go tym samym na faworyta). Po drugie, ważną rolę odegrają młodzi. Po trzecie, w Iranie toczy się bardzo ożywiona debata polityczna, której wynik może zaskoczyć.

Przykłady? Hassan Rowhani (umiarkowany konserwatysta i były negocjator nuklearny, który w 2003 roku zgodził się na czasowe zawieszenie programu atomowego bez żadnych dodatkowych warunków). Rowhani oskarżył Ahmadinedżada o zaprzepaszczenie „złotej szansy", którą stworzyły wysokie ceny ropy. „Jego bezmyślne komentarze i slogany drogo kosztowały społeczeństwo" (z powodu zachodnich sankcji koszty importu wzrosły o 20-30 proc).

Reklama