Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Rozmowy z byłym wiceszefem ABW

Mówi Grzegorz Ocieczek, który kierował akcją ABW w domu Blidów po samobójstwie Barbary Blidy

Sylwester Latkowski, Piotr Pytlakowski: Co pan robił w Katowicach w dzień śmierci Barbary Blidy?

Grzegorz Ocieczek: Strasznie mnie dziwią wątpliwości na ten temat. Mówiłem o tym setki razy. Ja byłem wtedy na Śląsku w swoim domu, wracałem z Krakowa, z pogrzebu policjanta i to jest do sprawdzenia. Widziało mnie 2000 osób na pogrzebie.

Dlaczego pan pojechał na pogrzeb tego funkcjonariusza?

Po pierwsze, prosili mnie o to komendant główny policji Konrad Kornatowski ze swoim zastępcą Tadeuszem Budzikiem. Po drugie z tego co pamiętam znałem tego funkcjonariusza, dlatego, że on pracował w KGP, i wydaje mi się, że miałem z nim wcześniej kontakt.

To był jakiś szczególny pogrzeb?

Tak, on zginął w sposób tragiczny, i to był pogrzeb uroczysty z kompanią honorową, z całą, że tak powiem, otoczką. Pamiętam, że Konrad Kornatowski nie mógł jechać wtedy na pogrzeb.

Jechał pan samochodem?

Z Budzikiem leciałem samolotem w tamtą stronę, a z Krakowa do Katowic jechałem samochodem służbowym.

Nie było to wcześniej zaplanowane, aby czuwał pan przy realizacji (tak nazywa się czynności podejmowane przez funkcjonariuszy - przyp red.) w domu pani Blidy?

Nie, nie było takiej potrzeby i nie było nigdy takiej sytuacji wcześniej przy jakichkolwiek realizacjach. Bo możemy sobie wyobrazić przecież, panowie zdają sobie sprawę, że było wiele realizacji poważnych. Przecież to jest do sprawdzenia, po bilingach, po przesłuchaniu stu świadków, tysiąca świadków. Kiedy pogrzeb się skończył, kiedy ja opuściłem pogrzeb, i to najbardziej mnie zdumiewa, te domysły niektórych członków komisji śledczej. To jest dla mnie kompletna abstrakcja. Jak można wmawiać mi, że nie byłem tam gdzie byłem, skoro widziało mnie 2000 osób, to jest po prostu żenujące dla mnie.

Reklama