Współpraca: Roman Polański
Z Romanem Polańskim rozmawia Jacek Żakowski. W niedziele w TVP
Bo Polański jest znany z niechęci do mediów i do opowiadania o sobie. A tym razem się zgodził wziąć udział we wznawianym przez Dwójkę TVP cyklu "Rozmowy poszczególne" i zaakceptował mnie jako rozmówcę, chociaż zgodnie z zasadą cyklu do niego należał wybór osoby zadającej pytania.
Ale to było dopiero pierwsze zaskoczenie. Następne miały już miejsce na planie w niezwykle eleganckim paryskim hotelu Plaza Athene, gdzie produkcja wynajęła królewski apartament z meblami art deco i panoramicznym widokiem na Wieżę Eiffla. Osiemdziesięcioletni (rocznik 1933) Polański pojawił się punktualnie. Wkroczył sprężyście, w sportowej koszuli i luźnej marynarce. Wyglądał, jak czterdziestolatek, który wyskoczył po bagietkę do sklepiku na rogu. Zrelaksowany, uśmiechnięty. Całkiem nie przypominał postrachu mediów, za jaki uchodzi.
***
Bałem się tej rozmowy nie tylko dlatego, że koledzy naopowiadali mi, jak mój rozmówca potrafi robić z dziennikarzy befsztyki. Życie Polańskiego było pełne niezwykłych i niezliczonych wydarzeń, a jego agent zgodził się tylko na czterdziestominutowe nagranie. Czterdzieści minut na 80 lat tak bujnego życia to oczywiście zdecydowanie za mało. Jedynym ratunkiem wydało mi się nadanie rozmowie wyraźnej struktury. Konkretnie struktury latynosko-hitchcokowskiego serialu, w którym kolejne odcinki biegną od trzęsienia ziemi do trzęsienia ziemi. Postanowiłem zaproponować Polańskiemu, żebyśmy rozmawiali tak, jakbyśmy próbowali wspólnie szkicować kolejne odcinki takiego serialu o nim. Figura reżysera opowiadającego swoje życie, jak serial wydała mi się najbardziej naturalna. Ale nie miałem pojęcia, czy Polański będzie myślał podobnie i czy na przykład nie wyjdzie, kiedy usłyszy moją propozycję, albo czy jej po prostu nie odrzuci i nie poprosi o standardowe pytania.