Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Łatwiej o broń. Również przez… internet

Franz Roth / PantherMedia
Bez rozgłosu parlament uchwalił, a prezydent podpisał zmiany w ustawie o broni, o które środowisko strzeleckie walczyło od lat. Dzięki nim łatwiej będzie otrzymać zezwolenie na pistolet czy karabin. Policję niepokoi część przepisów.

Choć o zapowiadanej rewolucji - czyli powszechnym dostępie do broni - nie ma mowy, zatwierdzone w poniedziałek przez prezydenta zmiany będą znaczące.

Wszystko zaczęło się od rządowego projektu, który miał dostosować polskie przepisy - zresztą jedne z najbardziej restrykcyjnych w Europie - do liberalnego prawa unijnego. Projekt wpłynął do Sejmu we wrześniu ubiegłego roku. Ponieważ okazał się konserwatywny, do akcji wkroczyli posłowie, pasjonujący się strzelectwem oraz przedstawiciele stowarzyszeń i organizacji, którzy od dawna lobbowali za szerszym otwarciem rynku broni (ich poprzednie propozycje, prawdziwie rewolucyjnych ułatwień, przepadły w sejmowych szufladach). Ci pierwsi w trakcie prac dołożyli kilka istotnych elementów, które zmieniły projekt, nie budząc przy tym większych kontrowersji. Całość gładko przeszła przez Sejm – nikt nie głosował przeciwko, nikt nawet nie wstrzymał się od głosu. Nowe prawo – choć na razie niewielu zdaje sobie z tego sprawę - wejdzie w życie już w połowie lutego.

Policja mniej może

Przede wszystkim mocno ograniczona zostanie uznaniowość w przyznawaniu przez policję pozwoleń na broń, na co od dawna narzekały osoby starające się o zezwolenia. Dotychczas obowiązujące normy (sprzed 12 lat) były po prostu „gumowe”, otwierając olbrzymie pole do interpretacji. Mówiły tylko tyle, że „organ policji wydaje pozwolenie na broń, jeżeli okoliczności, na które powołuje się osoba ubiegająca się o pozwolenie, uzasadniają jego wydanie”.

- Ten przepis wspominał jedynie ogólnie o okolicznościach. Był bardzo elastyczny – przyznaje Cezary Gawlas, dyrektor departamentu zezwoleń i koncesji MSWiA. – W porównaniu z nim nowe przepisy wprowadzą istotną zmianę. Szansa na zdobycie pozwolenia będzie większa. Podobnego zdania jest Jarosław Lewandowski z Fundacji Rozwoju Strzelectwa w Polsce, który brał udział w pracach nad ustawą: - Zmiana rzeczywiście jest fundamentalna – mówi.

Ustawa przewiduje kryteria, w których pozwolenie na broń po prostu się należy.

Policja będzie musiała wydać zgodę, jeśli osoba składająca wniosek przedstawi ważną przyczynę, dla której stara się o broń, pomyślnie przejdzie badania lekarskie i jeśli nie będzie przy tym stanowiła zagrożenia dla siebie i „porządku publicznego” (nie może być też karana za przestępstwo karne lub skarbowe, w tym także jazdę po pijanemu).

Jakie są owe „ważne powody”? To między innymi „stałe, realne i ponadprzeciętne zagrożenie życia, zdrowia lub mienia”. Policjanci będą wydawali zgodę na posiadanie broni m.in. członkom klubów sportowych, w których można trenować strzelectwo, stowarzyszeń zajmujących się kolekcjonowaniem broni oraz - co jest zupełną nowością - członkom grup rekonstrukcyjnych (czyli np. odgrywającym role partyzantów albo dzielnych powstańców przy każdej znaczącej rocznicy).

Kup przez internet

Wiadomo też, kto jaką bronią będzie mógł się posługiwać. A więc do ochrony osobistej - tylko pistolety. Ale już kolekcjonerzy będą mogli gromadzić każdą broń, także tę używaną przez strzelców wyborowych, z wyjątkiem broni automatycznej i kusz. W dodatku nawet tę produkowaną współcześnie (a nie tylko do 1945 roku, jak w starych przepisach). Oczywiście nie będą mogli jej nosić, ani jej używać.

Co innego rekonstruktorzy. W ich przypadku ograniczenie polega tylko na tym, że pistolety i karabiny, którymi będą się posługiwać, nie mogą być przystosowane do strzelania ostrą amunicją. Ciekawostką jest, że tylko rekonstruktorzy, jako jedyni cywile, będą mogli legalnie używać karabinów maszynowych, oczywiście na tzw. ślepe naboje. – Do tej pory, na przykład przy okazji rekonstrukcji walk z powstania warszawskiego, broń trzeba było ściągać z Czech czy Słowacji – mówi Jarosław Lewandowski.

I jeszcze jedno – broń, na którą potrzebne jest zezwolenie, będzie można kupować przez Internet.

Dziury się znajdą

Nowelizacja, przepchnięta przez parlament w szybkim tempie, ma niestety trochę luk. Sporo kontrowersji budzi przepis, mówiący o tym, że zezwolenie będzie otrzymywał każdy, kto otrzymał broń w drodze spadku, darowizny lub jako wyróżnienie. Ten przepis nie podoba się policji.

O ile kwestie spadku nie wywołują większych emocji - bo dzięki temu broń będą mogli posiadać na przykład ci, którzy otrzymali ją jako rodzinną pamiątkę - to już przekazywanie broni w drodze darowizny i wyróżnień niektórzy uważają za prostą drogę do nadużyć. Ich zdaniem – w ten sposób broń może trafiać w ręce osób niepowołanych. – Rzeczywiście, przepis ten powinien być bardziej precyzyjny – przyznaje dyrektor Gawlas z MSWiA.

Najwięcej obaw mają policjanci. Policjant z komendy głównej tłumaczy: - Wyobraźmy sobie taką sytuację. Ktoś dostał pistolet w prezencie i stara się o zezwolenie na broń. Ta osoba nie była karana i pomyślnie przeszła badania psychologiczne. Ale z naszej wiedzy operacyjnej wynika, że jest związana z grupą przestępczą? I co mamy zrobić? Musimy wydać pozwolenie? Tu jest niebezpieczeństwo. Nad tym posłowie powinni się zastanowić.

Sporym udogodnieniem dla pasjonatów broni jest zniesienie przepisu, który zabraniał handlowania karabinami, pistoletami, a nawet czołgami czy armatami pozbawionymi cech bojowych (czyli takimi, z których nie można strzelać). Do tej pory mogły to robić jedynie firmy posiadające odpowiednią koncesję. W praktyce oznaczało to, że dostępne były wyłącznie w sklepach z bronią. – Teraz takiego kałasznikowa teoretycznie będzie można kupić wszędzie, nawet w osiedlowym sklepie spożywczym – mówi poseł Arkadiusz Czartoryski (PiS), znany z działalności w grupach rekonstrukcyjnych, który wspierał zmiany w ustawie.

Tyle tylko, że posłowie nie zlikwidowali przepisu, nakazującego rejestrowanie takiej broni na policji. Dlatego na Wiejskiej już pojawiły się głosy, że potrzebna jest kolejna nowelizacja.

Na razie ci, którzy trzymali kciuki za liberalizacją prawa o dostępie do broni, zastanawiają się, jak nowe przepisy będzie stosowała policja. Niektórzy przedstawiciele lobby strzeleckiego zapowiadają, że będą patrzeć mundurowym na ręce. – Jeśli zbyt restrykcyjnie podejdą do tematu, będziemy odwoływać się do sądów – mówią.

Policja zapewnia, że będzie działać zgodnie z prawem, choć nie ukrywa swego sprzeciwu wobec dalszego rozszerzania dostępu do broni. – Do niczego dobrego by to nie doprowadziło. Przy tej agresji, którą mamy, wiele osób próbowałoby rozwiązywać konflikty przy użyciu broni – mówi młodszy inspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji.

Polacy legalnie posiadają ponad 400 tysięcy sztuk broni.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną