W Polsce, żeby „coś zrobić”, z reguły uchwala się ustawy, mało je analizując. Mści się to po latach i właśnie zaczęło. Gdy posłuchać wojskowych, kreślą scenariusz zadłużeniowej pętli, która wkrótce się zaciśnie.
Decyzja Waszyngtonu to wielki problem dla Ukrainy, ale i zły omen dla sojuszników Ameryki. Blokada dostaw dotyczy kluczowej amunicji, używanej w wielu krajach NATO, w tym w Polsce.
Wzmacniamy armię o kolejny amerykański symbol, śmigłowce Apacz. Pierwsze wypożyczone egzemplarze właśnie zaczynają lądować w Polsce.
Rosja produkuje coraz więcej bezpilotowców szturmowych i coraz więcej pocisków skrzydlatych, więc i uderzenia na Ukrainę są coraz dotkliwsze. Jak sobie z tym radzi Ukraina? Nie jest niestety różowo…
Zastępca szefa sztabu US Army gen. por. Joseph A. Ryan ogłosił, że w świetle doświadczeń z wojny w Ukrainie śmigłowce szturmowe AH-64 Apache nie są już bronią, która może dać zwycięstwo.
Już nie Black Hawki z Mielca, a zestaw różnych maszyn dla różnych potrzeb. Polskie plany śmigłowcowe wciąż nie mogą wyjść z etapu zamieszania wywołanego ich totalnym zrewidowaniem niemal dekadę temu przez Macierewicza.
Strach przed tym, co sojusznikom w Europie powie i zrobi Donald Trump, zastąpiła determinacja, by zrobić wszystko, czego on chce. A przynajmniej, by tak to wyglądało. Szczyt w Hadze musi być sukcesem, ale ten sukces będzie kosztować. Nie tylko pieniądze.
Widmo nadciągającej wojny zmotywowało rządzących II RP do wygospodarowania jak największych sum na zbrojenia. Okazało się to łatwiejsze niż ich właściwe wydanie.
Do zwalczania bezpilotowców stosuje się nie aparaty przeciwlotnicze, ale przeciwdronowe. A one same coraz częściej są używane do zestrzeliwania śmigłowców.
Zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy wysyłają na ważne cele duże grupy uderzeniowych bezpilotowców, które nadlatują nad obiekt ataku mniej więcej w tym samym czasie. Obrona przeciwlotnicza nigdy nie zdoła zestrzelić wszystkich, więc część dociera do celu.