Rezerwat VIP
Jak to się stało, że leśnicy mają piękne domy w rezerwatach przyrody?
W ośrodku Polanka nad brzegiem Jeziora Nidzkiego panuje ruch jak w modnym kurorcie. W niedzielne południe, po mszy w niedalekiej Karwicy, przez bramę ośrodka ciągnie sznur samochodów. Wprawdzie jezioro wraz z otaczającymi je lasami jest rezerwatem przyrody – nie wolno tu hałasować, wjeżdżać samochodami ani zbierać runa leśnego – ale ci z Polanki, jak mówią okoliczni mieszkańcy, konsekwencji łamania przepisów nie muszą się obawiać. – Nie takie rzeczy uchodzą im na sucho. Kiedyś w Polance były tylko małe, parterowe domki kempingowe. Zamieniły się w domy nieustępujące wielkością naszym całorocznym. A przecież w rezerwacie budowa jest zabroniona – mówi młoda karwiczanka. Czy można kupić tam domek? Wyraz twarzy kobiety zmienia się, jakby rozmawiała z kosmitą: – Tam? Tylko po znajomości.
Polanka jest jednym z wielu byłych ośrodków letniskowych, które powstały w czasach PRL na państwowych gruntach, dziś zarządzanych przez Lasy Państwowe. Kiedyś wypoczywali tu pracownicy białostockich Zakładów Przemysłu Bawełnianego Fasty. Ale przed ponad dekadą właścicielami domków zostali wysoko postawieni pracownicy Lasów Państwowych oraz lokalni notable. Przejęli również dwa inne ośrodki w Rezerwacie Jeziora Nidzkiego i jeden na terenie Mazurskiego Parku Krajobrazowego.
Peerelowskie władze pozwalały państwowym przedsiębiorstwom tworzyć ośrodki w najatrakcyjniejszych miejscach: w środku lasu, nad brzegami jezior, rzek i morza. Niektóre ośrodki znalazły się później w granicach nowo zakładanych rezerwatów przyrody i parków krajobrazowych. Nadal działały, a gdy w latach 90. państwowe zakłady przechodziły restrukturyzację albo upadały, należące do nich domki wystawiano na sprzedaż. Po wielu latach eksploatacji były niewiele warte.