Może o latach 2015–23 w Polsce będzie się kiedyś mówić, że był to czas, gdy ze skromnego obywatela można było błyskawicznie zostać milionerem dzięki stosownym protekcjom. Zwłaszcza jeśli protektorem był prezes Kaczyński.
Radykalne wstrzymanie wyrębu wywołało panikę w zakładach usług leśnych. Ta branża, tak jak rolnicy, zaczyna pomstować na Zielony Ład.
Porządki w lasach już się zaczęły. Ministerstwo Klimatu wstrzymało wycinki w 10 najcenniejszych lokalizacjach. Z kierowniczym stanowiskiem w LP pożegnał się też brat Daniela Obajtka.
Ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała, że w trybie nadzwyczajnej decyzji ograniczy wycinki w dziesiątce kompleksów leśnych. Aktywiści są podzieleni w ocenie tej decyzji. Część deklaruje ostrożny optymizm. Inni optują za środkami bardziej ofensywnymi.
To oczywiście wina polityki, która za rządów partii Jarosława Kaczyńskiego wkroczyła do Lasów Państwowych. Dlatego udział w spotkaniu z Donaldem Tuskiem jeszcze przed wyborami wymagał od miejscowych leśników sporej odwagi.
Czyżby lasy w Polsce były zastrzeżoną własnością ludzi w zielonych mundurach? Spróbujmy opisać ten fatalny fenomen, w którym jedna czwarta naszego kraju stała się kolonią kompanii PGL LP. Przyjrzyjmy się bliżej i od nieoczywistej strony zjawisku, jakim jest korporacja leśników.
System obrotu drewna jest nieszczelny i umożliwia nielegalne pozyskanie i wywóz drzew z lasu. Sprawą powinna zająć się Najwyższa Izba Kontroli.
Nie było jeszcze kampanii wyborczej, w której tak wiele mówiono by o drzewach. Aktywiści mają nadzieję, że politycy uznają wątki leśne za polityczne złoto i wsłuchają się w głos strony społecznej. I przede wszystkim obiecają zrealizować postulaty ogłoszonego 14 września manifestu leśnego.
W sumie to nawet straszne, że w obliczu wzrastającego niebezpieczeństwa ze Wschodu główny architekt polityki polskiej żyje w jakimś imaginarium.
Dla ziobrystów Lasy stały się najważniejszym finansowym zapleczem, którego wartość stale rośnie.