Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Grupa trzymająca papierosa

Bez zakazu palenia w miejscach publicznych

Sejm przyjął ustawę „o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych”, znaną szerzej jako ustawą antynikotynową.

Palacze odetchnęli z ulgą, bo nowa ustawa wbrew pierwotnym założeniom nie jest bardziej antynikotynowa niż poprzednia. Ba, można nawet odnieść wrażenie, że palacze odzyskali cześć utraconego wcześniej terenu: w szkołach, szpitalach czy przychodniach, gdzie był całkowity zakaz palenia, powstaną dla nich palarnie. Także kurzyć będzie można w lokalach gastronomicznych. W tych mniejszych, do 100 metrów powierzchni, właściciel będzie decydował czy wolno palić czy nie, w większych będą sale dla palących. Gdziekolwiek palacz się ruszy, wszędzie będzie mógł odetchnąć pełną piersią nie narażając się na efekty „szoku tlenowego”. „Bo ja drugoj takoj strany nie znaju gdie tak swobodno dyszit czeławiek” – chciałoby się zaśpiewać słynna sowiecką pieśń.

Cała ta burzliwa debata wokół ustawy antynikotynowej była dość śmieszna. Wiadomo było od początku, że europejskie pomysły ograniczania palenia w Polsce się nie przyjmą. Bo może nie było u nas „grupy trzymającej władzę”, ale grupa trzymająca papierosa istnieje i ma niepodzielną władzę. A wpływy lobby tytoniowego sięgają daleko. Skoro nawet pani minister zdrowia, której ostrzeżenia o zgubnych skutkach palenia można przeczytać na każdej paczce papierosów, publicznie i bez skrępowania przyznaje, że „pali, bo lubi”. I za nic ma ostrzeżenia jakie na łożu śmierci wygłaszał jej poprzednik prof. Zbigniew Religa, mówiąc, że umiera, bo palił.

Zabawne były więc relacje z dyskusji wokół ustawy antynikotynowej jakie przez pewien czas zdominowały media: najpierw jakiś nudny poseł albo profesor coś marudził o papierosach, a potem pojawiali się słynni palacze-celebryci, którzy zasypywali nas perełkami żartów, gryzącej ironii a często filozoficznych przemyśleń na temat podstawowych praw człowieka do których należy prawo do palenia.

Reklama