Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Długi ogon znaczeń

Rozmowa z Krzysztofem Gierałtowskim, fotografikiem

„Jestem staromodny i fotografowałem staromodnych. To był zupełnie inny świat”. „Jestem staromodny i fotografowałem staromodnych. To był zupełnie inny świat”. Krzysztof Żuczkowski / Forum
Zawsze pragnąłem, by moje fotografie pełniły funkcję zwierciadła, w którym może obejrzeć się społeczeństwo i które pomaga odpowiedzieć na pytania: jacy jesteśmy, co robić, by było lepiej - mówi Krzysztof Gierałtowski.
AutoportretKrzysztof Gierałtowski/Materiały prywatne Autoportret

Piotr Sarzyński: – Trudno się z panem umówić. Stale gdzieś w rozjazdach. A ja myślałem, że po tylu latach zawodowej aktywności czas spędza pan głównie w bujanym fotelu, odcinając kupony swego zawodowego sukcesu.
Krzysztof Gierałtowski: – Gdy się otrzymuje 550 zł emerytury netto, trzeba nadal ciężko pracować. Trwają moje wystawy w Królewcu, w Muzeum Narodowym w Gdańsku i w Pile. A każdą trzeba dopilnować, zorganizować. Poza tym mam stale nowe zlecenia na portrety.

Kogo pan ostatnio fotografował?
Doktora Jana Kulczyka. Spędził w mojej pracowni dwie godziny.

Zepnijmy to zatem klamrą: a kto był pierwszy?
Precyzyjnie rzecz biorąc: moja babcia. Zrobiłem jej portret w stylu malarstwa Rodakowskiego w ramach przyspieszonego kursu fotograficznego, w czasach, gdy chciałem zdawać do szkoły filmowej. Ale zawodowo to pierwszy był słynny polski matematyk prof. Hugo Steinhaus. Portret na zlecenie pisma „Ty i Ja” zrobiłem mu na spacerze w parku w Polanicy, gdzie przebywał na wywczasach. Rzecz ciekawa, dopiero po kilku latach od tamtej sesji odkryłem, że komponując to zdjęcie wzorowałem się – całkiem podświadomie – na portrecie kanclerza Adenauera, który kiedyś widziałem w „Sternie”, autorstwa Jousufa Karsha.

A między Steinhausem i Kulczykiem były setki, a pewnie i tysiące sesji. Kogo pan chciał sfotografować, ale się nie udało?
O, też by się utworzyła z tego spora lista. Na przykład generała Berlinga. Na wywiad i sesję dla „itd” miałem do niego jechać z Maciejem Rybińskim, który w dniu wywiadu okazał się niedysponowany.

Polityka 27.2011 (2814) z dnia 28.06.2011; Coś z życia; s. 79
Oryginalny tytuł tekstu: "Długi ogon znaczeń"
Reklama