Dowiadujemy się więc, że jednemu z fotoreporterów „udało się uchwycić Nergala (autor mówi o sobie w trzeciej osobie – wyj. MO) półnago na szpitalnym łóżku. Do dziś czekam, aż te fotki pojawią się w jakimś tabloidzie”. Nie wiadomo jednak, dlaczego na to czeka, skoro fotki takie może sobie obejrzeć w swojej książce, gdzie sam je publikuje.
Z moralnym obrzydzeniem pisze, jak stanowczo odrzucił propozycję jakiegoś koniunkturalnego producenta, aby sfotografować się z chorymi. „Brzydzę się takimi rzeczami” – pisze w książce pod zdjęciami to przedstawiającymi. Wychodzi na to, że wszystkie jego pomysły najpierw zrodziły się w głowach medialnych „gnid z aparatem” i „karaluchów”, jak ich charakteryzuje.
Niewiele więcej może już też napisać ponad to, co prasa kolorowa podała o jego romansie z piosenkarką Dodą, mimo że – w odróżnieniu od „oślizłych płazów” z tabloidów – miał dostęp do ich rozmów w całości i może je przytaczać in extenso. „»Kochanie, nie musisz ze mną siedzieć dwunastu godzin, wystarczy jak będziesz godzinę, ale poświęcisz ten czas dla mnie«. A ona siedziała i szukała w sieci nowych butów na galę”. Zawiedzeni rozmówcy komentują to: „Wypowiadasz się o Dodzie dość ostrożnie”; istotnie, tego, jakie buty w ciągu dwunastu godzin wybrała, już nie podaje.
Niewyjaśnione w książce pozostaje tytułowe słowo „heretyk”, a czytelnik odnosi wrażenie, że jest to ktoś, kto nie może znieść żadnego swojego zdjęcia ani nawet wzmianki o sobie w gazecie, i z tego powodu wypełnia nimi 300-stronicową książkę za 60 zł.