Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Trumna nie mieści się w drzwiach

Rozmowa z Jerzym Pilchem o Bogu, demonach i nowej powieści

Jerzy Pilch: Tożsamość ewangelicka syci moje poczucie, że skądś jestem i w dodatku z miejsca w Polsce egzotycznego. Jerzy Pilch: Tożsamość ewangelicka syci moje poczucie, że skądś jestem i w dodatku z miejsca w Polsce egzotycznego. Leszek Zych / Polityka
Jestem „lutrem korzennym”, to znaczy, że mam ten rodzaj wyobraźni, wychowania, edukacji, języka, a wszystko to wzięte z dzieciństwa, z domu babki. Czy można być luteraninem, nie wierząc w Pana Boga albo tracąc wiarę?
„Kryzys religijny każdy myślący człowiek czasem przeżywa. Kłopoty z Panem Bogiem mogę mieć, ale kłopotów z luterstwem nie mam”.Leszek Zych/Polityka „Kryzys religijny każdy myślący człowiek czasem przeżywa. Kłopoty z Panem Bogiem mogę mieć, ale kłopotów z luterstwem nie mam”.

Justyna Sobolewska: – Cieszę się, że w nowej powieści „Wiele demonów” wrócił pan do Wisły, bo Sigła, w której rozgrywa się akcja, wygląda jak pana rodzinne strony. A kiedy słyszymy o biskupie Wantule – czujemy się jak w domu.
Jerzy Pilch: – W domu czujemy się różnie, na przykład śp. ojciec odzyskiwał humor wyłącznie, jak wychodził na miasto. Sigła to jest w tamtejszej gwarze podmokła łąka. Kiedy pisałem „Miasto utrapienia”, spotkałem się z Miłoszem i odbyliśmy rozmowę starego (plus 80) pisarza z młodym (plus 50). Zapytał, co piszę, ja, że powieść. – Mam nadzieję, że akcja toczy się w Krakowie. – W Warszawie – odpowiedziałem zdezorientowany. A on na to: – Warszawa się do tego zupełnie nie nadaje.

I to jest powieść z ducha luterska.
Chciałem dać podtytuł „powieść luterańsko-kryminalna”, ale odpuściłem. Tracę zapał do facecji. Nie chcę, żeby to zabrzmiało tak, że się żegnam z literaturą, z kolegami, ze światem, bo się nie żegnam, ale nie wiem, czy nie jest to moja ostatnia proza beletrystyczna. W tej chwili nie bardzo wyobrażam sobie pisanie takich zdań. Może znieprawiło mnie pisanie dziennika, gdzie możesz zasygnalizować początek powieści, dać opowiadanie, dziennik jest formą otwartą i pozwala na taki rodzaj lenistwa. Nie jest też niczym sensacyjnym nagła niechęć beletrystów do beletrystyki. W „Kalendarzu i klepsydrze” Konwicki wyznaje, że zbrzydło mu pisanie fikcji. Przychodzi taki sezon, kiedy zaczyna się też czytać mniej powieści, więcej książek popularnonaukowych, mniej literatury pięknej, a więcej literatury faktu.

Polityka 17-18.2013 (2905) z dnia 23.04.2013; Kultura; s. 110
Oryginalny tytuł tekstu: "Trumna nie mieści się w drzwiach"
Reklama