Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Kawior i popiół

Polscy patrioci nigdy się nie pogodzili z utratą własnego państwa. Dziewiętnasty wiek był dla nich epoką powstań narodowych; uczyli swoje dzieci słów polskiego hymnu „Jeszcze Polska nie zginęła'.

Wczesną zimą 1918 roku, trzydzieści sześć lat po obwieszczeniu przez Nietzschego śmierci Boga, Róża Luksemburg napisała z Berlina list do Adolfa Warskiego - człowieka, który, podobnie jak ona, od trzydziestu lat głosił na ziemiach polskich ideologię internacjonalistycznego marksizmu. W liście stwierdziła, że aktualne stanowisko ich partii - popierające bolszewizm, a jednocześnie odrzucające wezwanie Lenina do „samostanowienia narodów" - jest wyrazem „entuzjazmu połączonego z krytycyzmem". Czy można chcieć więcej? - pytała. Róża Luksemburg dzieliła wątpliwości i zastrzeżenia Warskiego co do bolszewickiego terroru, ale uważała, że terror jest skierowany wyłącznie przeciwko wrogom wewnętrznym, popieranym przez europejskich kapitalistów. Wszystko to może ulec i z całą pewnością ulegnie zmianie po rewolucji europejskiej. „A ta nadchodzi!" - przekonywała.

Róża Luksemburg przedstawiła Warskiego kobiecie, która została jego żoną. Z tego małżeństwa przyszła na świat córka, Zofia Warska. Kiedy Luksemburg pisała do Warskiego o zbliżającej się europejskiej rewolucji, mężczyzna, który pewnego dnia miał zostać jego zięciem, studiował filozofię i filologię na uniwersytecie w Krakowie. Zofia Warska i jej drugi mąż Stanisław Ryszard Stande należeli do pokolenia pisarzy i intelektualistów urodzonych na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku w Polsce, która wówczas istniała tylko w wyobraźni polskich patriotów. To pokolenie dorastało na obrzeżach trzech wielkich imperiów: habsburskiego, pruskiego i rosyjskiego. Ci, którzy urodzili się w Warszawie, mieszkali na zachodnich rubieżach imperium carskiego. Dorastali w świecie różnych języków i kultur: polskiej i rosyjskiej, nierzadko też jidysz, niemieckiej i francuskiej.

Reklama