Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Zbrodnia w Sandomierzu

Recenzja książki: Zygmunt Miłoszewski, "Ziarno prawdy"

materiały prasowe
„Ziarno prawdy” to kawałek porządnej literatury kryminalnej, z dobrze zarysowaną intrygą i świetnie portretowanymi postaciami.

Prokurator Teodor Szacki jest mężczyzną. To przypomnienie dla tych, którzy widzieli ekranizację „Uwikłania”, poprzedniej powieści Zygmunta Miłoszewskiego, w której zmieniono płeć głównemu bohaterowi, chyba po to, by mogła zagrać, zresztą z powodzeniem, Maja Ostaszewska. Dodajmy od razu, jest mężczyzną po przejściach. Wskutek osobistych zawirowań pozostawił w Warszawie żonę i córkę, sam zaś przeniósł się do Sandomierza. Śladem ojca Mateusza? W żadnym wypadku, telewizyjny bohater pojawia się wprawdzie w „Ziarnie prawdy”, ale raczej jako przykład serialowej fikcji, podczas gdy nasz prokurator pracuje w realu, ma do czynienia, jak to ktoś w książce określa, z „porządnymi morderstwami”. Właśnie znaleziony został trup nauczycielki, kobiety powszechnie szanowanej, żony miejscowego radnego z niespełnionymi burmistrzowskimi aspiracjami. „Wielokrotnie przecięte w poprzek gardło przypominało skrzela…” – może jednak opuszczę dalszy ciąg opisu denatki. Morderca, jakby chcąc ułatwić śledczym zadanie (a może wręcz przeciwnie?), pozostawia w pobliżu narzędzie mordu. Nie byle jakie – jest to mianowicie ostry nóż do rytualnego uboju zwierząt. Również kolejne zabójstwo nasuwa podejrzenia, iż może to być dzieło szaleńca, mszczącego się za antysemickie prześladowania w przeszłości. Sandomierz ma przecież w swej historii i tę czarną kartę. Prasa, nie czekając na zakończenie śledztwa, nie ma wątpliwości, gdzie szukać mordercy. Prokurator Szacki nie wyklucza takiego motywu, a nawet coraz bardziej się do niego przywiązuje, choć jednocześnie intuicja podpowiada mu, że „coś tu nie jest tak…”.

Polityka 40.2011 (2827) z dnia 27.09.2011; Afisz. Premiery; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Zbrodnia w Sandomierzu"
Reklama