Bartek Chaciński: – Skąd pomysł na taką operę?
Olof Dreijer: – Sami nigdy byśmy na to nie wpadli. Dostaliśmy po prostu zamówienie od duńskiej grupy teatralnej Hotel Pro Forma. Słyszeliśmy o tych artystach wcześniej i rzecz wydała nam się ciekawym wyzwaniem.
Natura kojarzy się z ewolucją. Ale muzyka – przeciwnie, z kreacją, tworzeniem czegoś z niczego. Jak to jest pisać ścieżkę dźwiękową do teorii ewolucji?
Na szczęście dostaliśmy wyraźne wskazówki. Mieliśmy się zająć przede wszystkim badaniami Darwina, dziełem „O powstawaniu gatunków”, które obchodziło w zeszłym roku 150-lecie. Podejść do niego przez pryzmat nauki, a nie polityki czy teorii społecznych. Z jednej strony było to dla mnie trudne, bo o biologii i geologii wiem niewiele, podczas gdy polityka bardziej mnie interesuje. Z drugiej strony zbawienne, bo wcześniej Darwin kojarzył mi się niedobrze – właśnie ze względu na opaczny, polityczny odbiór jego prac.
Chodzi o nazistów?
Chodzi mi o teorię darwinizmu społecznego, przekładanie walki jednostek na wojny ras i narodów, podejście do biologii przez pryzmat ras. Oczywiście rzecz dotyczy przede wszystkim początku ubiegłego wieku, II wojny światowej i nazistów, ale trzeba pamiętać, że w mojej rodzinnej Szwecji programy eugeniczne, włącznie z zabiegami przymusowej sterylizacji, były prowadzone najdłużej, jeszcze wiele lat po wojnie. Ale po lekturze Darwina na wszystko spojrzałem zupełnie inaczej. Jego teksty wydały mi się ciekawsze, niż przypuszczałem, wolne od tych obciążeń – on pisze o niehierarchicznych wariacjach, potrzebie różnorodności.