Na pierwszy rzut oka wyglądają na słabo dobraną parę. Niezgodność charakterów, konflikt wartości, problem komunikacyjny. A jednak nauka i religia nie przekreślają swego związku i wciąż na nowo próbują budować relacje. „Nauka bez religii jest ułomna, religia bez nauki jest ślepa” – napisał w latach 30. Albert Einstein w jednym z esejów opublikowanych w „New York Timesie” (zebranych w książce „The world I see it”). Wygląda na to, że całkiem podobnie myśli sam papież. Pozwala bowiem naukowcom panoszyć się po Watykanie i mówić Jego Świątobliwości, co sądzą na temat ewolucji, genetyki, badania kosmosu, medycyny. Nie wymaga się przy tym od uczonych wyznania wiary nie tylko katolickiej, ale w ogóle żadnej. Choć może w cichości ducha Kościół liczy na jakieś nawrócenia. Bo w końcu – jak pisał dalej Einstein – „w tym materialistycznym wieku jedynymi głęboko wierzącymi są naukowcy”.
Nobel i cnotliwe życie
Papieska Akademia Nauk poparła żywność genetycznie modyfikowaną (GMO)! – ekscytują się media. Ogłoszono to w opublikowanym niedawno zapisie sesji z maja 2009 r., zorganizowanej z inicjatywy tej watykańskiej instytucji. Pod dokumentem podpisało się 40 naukowców – siedmiu członków Papieskiej Akademii i 33 ekspertów z zewnątrz. W środku – naprawdę rewolucyjne stwierdzenia: nie ma nic groźnego w stosowaniu inżynierii genetycznej w celu poprawy upraw. Produkty transgeniczne są tak bezpieczne jak otrzymane w wyniku naturalnej hodowli. Należy złagodzić obostrzenia dotyczące GMO, bo blokują dostęp do tej technologii krajom najbiedniejszym, więc najbardziej potrzebującym. Rozwój tej gałęzi rolnictwa hamują uprzedzenia, których nie brak w samym Kościele.
Trudno się dziwić, że takie słowa padające ze strony Stolicy Apostolskiej wywołały spore poruszenie.