Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Zwierzęta, które nie miały szczęścia

Tury, dodo, krowy morskie – czyli, jak ludzie tępili gatunki

Nie ma zdjęć krów morskich Stellera. Zwierzęta te były najbliżej spokrewnione  z diugoniami, które miały więcej szczęścia i wciąż żyją (na zdjęciu - diugoń w całej okazałości). Nie ma zdjęć krów morskich Stellera. Zwierzęta te były najbliżej spokrewnione z diugoniami, które miały więcej szczęścia i wciąż żyją (na zdjęciu - diugoń w całej okazałości). Camille Menard / Wikipedia
W dziejach Ziemi wyginęły ich tysiące. Kiedyś człowiek tylko w niewielkim stopniu przyczyniał się do ich zagłady, ale dzisiaj odpowiada za nią całkowicie.

Jest wiosna 1535 roku. Z Panamy wypływa brygantyna z biskupem Thomasem de Berlangą na pokładzie, który na polecenie dworu w Madrycie ma popłynąć do Peru i pogodzić zwaśnionych architektów podboju państwa Inków – Francesca Pizarro i Diego de Almagro. Statek już prawie dopływa do portu w Peru, już widać nabrzeże, gdy nagle nastaje kompletna morska cisza i brygantyna biskupa zatrzymuje się. Po chwili, zdumiony biskup i jego załoga zauważają, że statek nie tylko nie dopływa do brzegu, ale szybko się od niego oddala. Wkrótce już brzegu nie widać – jakaś tajemnicza siła pociąga brygantynę z powrotem, na pełne morze. To tzw. Prąd Humboldta, czyli wartki, zimny prąd peruwiański, opływający część wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej.

Berlanga jest już daleko, na oceanie, już zaczyna mu brakować wody i pożywienia, gdy nagle na horyzoncie ukazuje się ląd. I w taki sposób, przez przypadek, biskup z Panamy, który o geografii miał raczej blade pojęcie, dokonał jednego z ważniejszych odkryć geograficznych – odkrył Wyspy Galapagos. Odkrył na nich także niezwykłe życie. Niespotykane nigdzie indziej, endemiczne stworzenia. Na przykład żółwie słoniowe, od których pochodzi dzisiejsza nazwa archipelagu.

Okropna śmierć żółwi

Wcześniej żółwie te – jedne z największych na świecie, mogące żyć nawet 300 lat! – żyły na Wyspach Galapagos, i tylko tam, przez  miliony lat. W prawdziwym ziemskim raju, nie turbowane przez nikogo. Ale wkrótce pod odkryciu Wysp przez biskupa z Panamy, zaczęli odwiedzali je piraci, a sto lat potem przybyli jeszcze wielorybnicy. I jedni i drudzy tylko na Galapagos bywali, żeby odpocząć, wylizać rany, nabrać wody oraz pochwycić żółwie, po czym płynęli dalej.

Reklama