Historia jest nauczycielką życia, stwierdził dawno temu Cyceron. Z historii dowiedzieć się można, że Polska zawsze była krajem peryferyjnym. Ale np. prof. Jerzy Jedlicki, historyk i znakomity znawca dziejów polskich modernizacji, mówił w 2009 r. w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”: „W tym, że jestem obywatelem kraju peryferyjnego, nie widzę nic strasznego! To nawet pod pewnymi względami dobrze, bo dostajemy za darmo wynalazki, na które jacyś Niemcy, Francuzi czy Amerykanie wydali wielkie pieniądze i ogromnie się przy tym napracowali! Możemy zapłacić za jakiś patent, za licencję, ale w zasadzie wzory i technologie – w szerokim sensie słowa – dostajemy za darmo”.
Uczony wcale jednak nie chwalił peryferyjności i lenistwa Polaków, przypominał jedynie, że społeczeństwo doganiające innych, zanim zacznie tworzyć rzeczy nowe, musi nieźle się napracować, żeby wykorzystać to, co tamci już wymyślili. Nawet wybudowanie autostrady traktujemy jak sukces na miarę wiktorii wiedeńskiej, mimo że korzystamy ze sprawdzonej od dziesiątków lat technologii i obfitości pieniędzy z Unii Europejskiej.
Doskonale skwitował to premier w rozmowie z POLITYKĄ: „Jeden z publicystów napisał niedawno, że jesteśmy minimalistami, bo naszym celem stała się »przejezdna Polska«. Jeśli »przejezdność«, a więc pewien poziom cywilizacyjny, którego nie udawało się osiągnąć przez dziesiątki, a może i setki lat, stał się celem osiągalnym i wręcz określany jest jako »minimalistyczny«, to dla mnie oznacza, że Polska staje się normalnym europejskim krajem […]”. Ba, jeśli popatrzeć na dynamikę wzrostu gospodarczego, Polska jest wręcz liderem.
Czyżbyśmy odkryli kamień filozoficzny?