Niezbędnik

Czy próżnia jest naprawdę pusta?

Dla wielu naukowców, zwłaszcza tych doświadczalnych, próżnia to stan wielce pożądany. Tylko w jej warunkach można przeprowadzać eksperymenty z pojedynczymi cząsteczkami, atomami, badać subtelne procesy kwantowe. Tylko w próżni można wyabstrahować badany układ z zakłócającego obserwacje otoczenia. Osiągnięcie dobrej próżni to nie lada osiągnięcie. Wymaga specjalistycznej aparatury, niekonwencjonalnych rozwiązań (gumowa uszczelka się nie sprawdzi), przekazywanej z pokolenia na pokolenie praktycznej wiedzy – i anielskiej cierpliwości. Ale teoretycy i tak powiedzą o stalowych baniakach (tak zwykle wyglądają komory próżniowe) doświadczalników, że to żadna próżnia. Współczesny fizyk zapytany o to, czy owo nic istnieje, odpowie natychmiast, że nie.

Absolutna próżnia to mit, który dostaliśmy w spadku po New­tonie. Ten angielski uczony, zapewne najważniejszy fizyk w dziejach, uważał, że przestrzeń, w której poruszają się ciała niebieskie, a na jednym z nich my, ludzie, jest wszechogarniająca, wieczna, niezmienna. Innymi słowy – bosko absolutna. Nawet gdyby wykasować wszystko, gwiazdy, planety, skalny gruz krążący po Wszechświecie, to i tak istniałaby ona, prze­strzeń – czyli próżnia właśnie. Nauka XX w. każe jednak spojrzeć na nią inaczej. O próżni można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest pusta.

To arena, na której rozgrywa się spektakl czterech podstawowych oddziaływań fizycznych – grawitacyjnego, słabego, elektromagnetycznego i silnego. Każde z nich tworzy pole, czyli pewnego rodzaju napięcie przestrzeni, które objawia się siłami działającymi na wybrane cząstki czy obiekty fizyczne. Choćbyśmy uciekali w najodleglejszy zakątek kosmosu, nie unikniemy ich wpływu. Z każdym oddziaływaniem związany jest swoisty nośnik. Próżnia to w rzeczywistości pulsująca sieć złożonych oddziaływań.

Niezbędnik Inteligenta „88 Pytań do Nauki” (100054) z dnia 25.06.2012; Nauki ścisłe; s. 14
Reklama